22 maja 2025 roku mija dwudziesta druga rocznica śmierci Marii Danilewicz Zielińskiej, literaturoznawczyni, bibliografki, autorki paryskiej „Kultury”. Zmarła w Quinta das Romãzeiras w Portugalii w wieku dziewięćdziesięciu sześciu lat, ale pochowana została w Aleksandrowie Kujawskim, miejscu swojego urodzenia.
Liczyła sobie lat sześćdziesiąt sześć, kiedy osiedliła się w Portugalii. Przeprowadzka wiązała się z jej powtórnym zamążpójściem – w 1973 roku, po śmierci pierwszego męża, poślubiła Adama Zielińskiego, dyplomatę i prawnika pasjonującego się historią stosunków polsko-portugalskich. Za sobą miała długoletnie kierowanie Biblioteką Polską w Londynie, współpracę z londyńskimi „Wiadomościami” oraz kilka wydanych książek: tom opowiadań Blisko i daleko (Londyn 1957), powieść Dom (Londyn 1957), zbiór studiów literackich Pierścień z Herkulanum i płaszcz pokutnicy(Londyn 1960). Przed nią było trzydzieści lat życia w kraju, który polubiła, dalsza współpraca z „Kulturą” i autorstwo klasycznych już dzisiaj Szkiców o literaturze emigracyjnej (Paryż 1978), powstałych z inspiracji Jerzego Giedroycia, oraz narodziny nowej pasji, jaką stało się tropienie polskich śladów w kraju nad Tagiem. Efektem tej pasji są Polonica portugalskie – zbiór ponad trzydziestu felietonów na temat historycznych i kulturalnych związków polsko-portugalskich od XVI do XX wieku, wydany staraniem Pawła Kądzieli w 2005 roku w Bibliotece „Więzi” i poprzedzony jego wstępem.
Poloniców portugalskich jest więcej niż można by się spodziewać, a ponieważ porozsiewane są po różnych dziedzinach, na książkę składa się osobliwa i fascynująca mieszanka. Znajdujemy tu echa Luzjad Camõesa w twórczości Słowackiego i okoliczności powstania portugalskiego wiersza o Emilii Plater; poznajemy portugalskie epizody z życia Maurycego Beniowskiego, generała Józefa Bema oraz Ignacego Paderewskiego; dowiadujemy się, kto krył się pod imieniem Księcia Niezłomnego z tragedii Calderóna i kim był José Manuel Sarmento de Beiras, portugalski lotnik, dla którego Maria Pawlikowska-Jasnorzewska przedsięwzięła eskapadę do Paryża, żywiąc matrymonialne nadzieje.
Historie te czyta się jak najlepszą powieść sensacyjną, bo też autorka z detektywistyczną dokładnością tropi portugalskie losy swoich bohaterów. Przykładem jest szkic poświęcony garstce Polaków, którzy po powstaniu listopadowym przedostali się do armii portugalskiej. Owocem kwerend Danilewicz Zielińskiej było dotarcie do nazwisk dwudziestu pięciu polskich wojskowych oraz rekonstrukcja biografii jednego z nich. Józef Karol Konrad Chełmicki, bo o niego chodzi, parał się nie tylko wojaczką, ale także piórem i pozostawił po sobie kilka cennych prac w języku portugalskim, między innymi dwutomowy opis Wysp Zielonego Przylądka, wydany w Lizbonie w roku 1841 – jedno z najwcześniejszych opracowań dotyczących tych terenów, ozdobione litografowanymi tablicami z wizerunkami ryb i ptaków według rysunków samego autora.
Skoro o litografii mowa, nie sposób pominąć innego uczestnika powstania listopadowego, emigranta Jana Lewickiego, twórcę kolorowych litografii do książki Stroje ludu polskiego oraz doskonałych ilustracji do Pamiętników Paska. Jego portugalskie losy wiążą się z sześcioletnim kontraktem zawartym w 1853 roku z ministerstwem marynarki, które prowadziło wówczas szeroko zakrojone prace topograficzne wymagające przejrzystych map. Ponieważ w Portugalii nie udało się znaleźć odpowiedniego specjalisty, sprowadzono z Paryża Lewickiego. Nie bez poczucia dumy odnotowuje autorka, że polski kartograf, zostawiwszy po sobie mapę olbrzymich lasów sosnowych, porastających tereny nad oceanem, oraz nie mniej skomplikowaną mapę ujścia Tagu, zyskał sobie miano „ojca litografii portugalskiej”.
Poszukiwanie portugalskich poloniców łączy się u Marii Danilewicz Zielińskiej z chęcią dokładnego poznania miejsca, w którym przyszło jej żyć, a było to wzgórze Gato Bravo w Feijó pod Lizboną. Z zainteresowaniem śledzi opisy stolicy Portugalii pióra polskich podróżników i konfrontuje je ze współczesnym wyglądem miasta: „Tam, w ulicach skierowanych wylotami ku rzece czai się jeszcze stara Lizbona […] – tu kupić można frędzle i guziki dowolnego koloru i kształtu, hafty z Madery, wymyślne wyroby cukiernicze – a przede wszystkim srebrne filigrany i zabawne koguciki, kolorowe symbole Portugalii. Wszystkim się spieszy, wszędzie i zawsze. Toteż szybko, na stojąco zamawia się małą czarną – uma bica i ciasteczko bolo de nata, jakby naszą babeczkę śmietankową i zjadłszy je szybko, jakby się waliło, paliło, rusza się dalej, by kontemplować tytuły książek w witrynie jednej z licznych tu księgarń”.
Obcując z tą niewielką, ale wielce odkrywczą książką, czytelnik nabiera przekonania, że żaden Polak, który postawił stopę na ziemi Vasco da Gamy, ani żaden Portugalczyk, który w jakikolwiek sposób dał wyraz swojemu zainteresowaniu Polską, nie umknął uwagi Marii Danilewicz Zielińskiej. Ale nie mniej niż losy ludzi pasjonują autorkę losy książek, toteż w Polonicach portugalskich nie brakuje intrygujących przygód bibliofilskich. Jedną z najciekawszych stanowi znalezienie w antykwariacie lizbońskim serii książek z biblioteki należącej do Muzeum w Łańcucie, a wśród nich pozycji ze zbiorów Potockich z Tulczyna. Tym razem na własność autorki przeszła kronika Marcina Bielskiego przedrukowana w Drukarni Jezuickiej w Warszawie w 1764 roku. Wyjątkowość tego egzemplarza jego zdobywczyni odmalowuje z nieskrywaną fascynacją. Pierwszym jego właścicielem był Oboźny W. Koronny Ignacy Witosławski, „złośnik i perfekcjonista”. O tym, że Bielski nie przypadł mu do gustu, świadczą rękopiśmienne uwagi na marginesach. Gdy przy słowie „praszczur” widniało objaśnienie „jakieś pokrewieństwo”, pan Oboźny dopisywał: „Ot i uczony, nie wie, że tak prawnuka nazywano”. Kiedy był jeszcze bardziej niezadowolony, rysował oślą głowę. „Tak oto pilnie czytali uczone księgi nasi praojcowie, zapisując marginesy, by ostrzec następnych czytelników – brzmi komentarz Danilewicz Zielińskiej. – Przez myśl im jednak nie przeszło, że uwagi ich odcyfrowane będą przez Polaków po dwustu kilkunastu latach w Portugalii nad Tagiem. Dziwne są losy ludzi, dziwne są losy książek”.
AGNIESZKA PAPIESKA