Józefa, syna Jakuba i Racheli, przekazywano sobie z rąk do rąk. W Egipcie kupił go Putyfar, urzędnik faraona. Józefowi dobrze się u niego wiodło, został zarządcą domu, przyczynił się do powiększenia majątku Putyfara. Jego uroda zwróciła uwagę żony Putyfara (kolejnej z wielu bezimiennych kobiet w historii chrześcijaństwa), która usiłowała go uwieść. Kiedy Józef się jej oparł i spróbował uciec, zębami zerwała z niego płaszcz… po posadzce potoczyły się guziki. Ten płaszcz stał się później dowodem w fałszywym oskarżeniu. Wiadomo, czym to poskutkowało. Ale co z guzikami? Kto je pozbierał? A może po dziś dzień leżą na zimnym marmurze, spowite w egipskie ciemności. „Książki mają swój los”. Skoro tak – pomyślałem – guziki też powinny go mieć. Oto jak się zaczął ten wiersz.
Fot. Anna Waligórska
guzik
Tak bardzo o nim chciałem napisać wiersz.
Długo patrzyłem w szafę z ubraniami.
Przebierałem w słowach,
językiem zaczepiałem o cytaty, plątałem się.
Aż z tekstylnej czeluści, spoza dwurzędówek
wypadł w krąg światła tuż pod lampę
krnąbrny brzdąc,
brwi unosząc, zadrwił ze mnie
(na rozszczepionych kopytkach stał,
operował szklanymi kuleczki),
wyczarował litanię, płynną,
potoczystą, jak z książek:
Guzik, tyle warte życie, jeśliś zły. Przetopią cię.
Guzik niepewności postawiony przeciwko dolarom.
Guzik niesłowności i Rydz (Śmigły uciekł, nie oddawszy nawet).
Guzik zazdrości, urwany – w żądzy przyboju? zębami?
Guzik zaczepienia. Trzymasz go, żeby nie stracić słuchacza.
Guzik, „gdy zabraknie pamiątek i nadziei”.
Guzik szczęścia na widok kominiarza.
Guzik Münchhausena, sonda wskazująca, gdzie ukrył się zwierz.
Guzik człowiek, z czapki Bogdychanów Kleks.
Guzik w windzie, naduś, a zjedziesz na parter.
Guzik ratunku, ostatni, za który się złapiesz.
Guzik z pętelką, guzik prawda, wiesz.
MIŁOSZ WALIGÓRSKI