Patrick Leigh Fermor zmarł sześć miesięcy przed podróżą Hunta. "Pieszo lasami i nad wodą" jest więc rodzajem spóźnionego listu wysłanego do podziwianego pisarza. Hunt stwierdza, że jego zaciekawienie Paddym nie jest jednak biograficzne, że nie próbuje być jego współczesnym odbiciem, że ciekawi go jedynie podróż Fermora i różnice pomiędzy nią, a jego własną wędrówką.
Tożsamość wydawnictwa jest efektem codziennie ponawianego porozumienia i współpracy dużej grupy osób, którą tworzą autorzy, tłumacze, redaktorzy, korektorzy, graficy, składacze, specjaliści od marketingu, handlowcy… Nawet drukarze, z którymi wydawnictwa współpracują, należą do tego rozległego archipelagu – do uniwersum osób tworzących wydawnictwo. Kto i jaką rolę odgrywał w tym złożonym procesie powstawania, rozwoju, a w końcu też nieuchronnego schyłku wydawnictwa, czy była to rola pierwszoplanowa, czy epizodyczna – nie ma rozstrzygającego znaczenia dla jego tożsamości. Najważniejszy jest efekt – wydawnictwo jako fenomen kultury pewnego czasu i miejsca.
Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Było to w 2005 roku, przy okazji kongresu tłumaczy w Krakowie organizowanego przez Instytut Książki. W Hiszpanii ukazał się właśnie tomik "Ziemia ognista" i akurat w tym samym roku 2005 wydane zostało "Pragnienie" w moim przekładzie. Wcześniej nie miałem z nim żadnej styczności, co wynikało z zasady, że zwykle nie kontaktuję się z autorami, których tłumaczę, ale również z mojej nieśmiałości. Adam Zagajewski zawsze żartował nazywając nasze spotkania spotkaniami dwóch introwertyków.
Jeżeli nie wrócimy do kraju, jeżeli wróci w najlepszym razie jakaś dziesiąta część, to przecie to może oddziałać na najlepsze w Polsce jednostki. Śmierć każdego z nas więcej mówi, niż powrót człowieka z tymi samymi niewypalonymi cierpieniami, wielkimi czy drobnymi wadami postarzałego i umniejszonego. A przecie większość z nas tak wróci i jeszcze będzie chciała nadrobić czas stracony, więc jeszcze poużywać sobie pospiesznie przed śmiercią. A śmierć to nie jest oszukaństwo i cierpienie wielkie tej śmierci w oderwaniu, to też jest prawda i wzniosła prawda, której żadna ironia się nie ima, bo najmizerniejszy z nas – w chwili cierpienia, rozdarcia i samotnej śmierci w tajdze czy w stepie – może być wielki i mieć naprawdę wagę i być dla tych, co żyją, wiecznym przypomnieniem, podnietą, kolcem w sercu.
Pamięć indywidualna Ewy Kuryluk zmedializowała się w cyklu żółtych instalacji. Artystka użyła w nim tkanin niczym skóry, na której zapisuje się czas, oraz fotograficznych wizerunków, tworząc z nich pełne wyrazu „kolaże”. Żółte tkaniny stają się więc „cielesnymi tablicami”, na których doświadczenia odciskają się jak na mitycznym woskowym podłożu, pozostawiając ślad. Paradoksalnie są one zasłonami, które jednocześnie zasłaniają i odsłaniają przeszłość, a także łączą ją z teraźniejszością.
Łukasza Kądzielę poznałem zimą 1976 na 1977. Był to rok działalności Komitetu Obrony Robotników, poczerwcowych represji, zbiórek pieniędzy na uwięzionych i wyrzuconych z pracy robotników Radomia i Ursusa oraz listów podpisywanych w ich obronie. Studiowałem na drugim roku historii, Łukasz był na trzecim. Należał do liderów grupy, która w naszym Instytucie Historii Uniwersytetu Warszawskiego organizowała te działania. Zwracał uwagę wyglądem – prawie dwa metry wzrostu, czarna broda, okulary, silny głos.
Jarosław jest próżny jak dziecko i jak dziecko kapryśny. Wymaga ciągłego zainteresowania swoją osobą; czyni żonie zarzuty, że go źle wyekwipowała w podróż albo że zapakowała mu nieświeże kanapki. Narzeka na luki w korespondencji i kłopoty zdrowotne. Zrzędzi. Jednocześnie olśniewa fascynującymi sprawozdaniami z lektur, spotkań i koncertów. Jak nikt inny w literaturze polskiej potrafi oddać wartość muzyki i czar krajobrazu. Anna doznaje intensywnych przeżyć religijnych, odbywa skomplikowane rekolekcje u księdza Ziei, a jednocześnie jest nad podziw konkretna, praktyczna, zaznajomiona z obowiązkami gospodarskimi.
Podobnie jak wielu czytelników spoza Polski, o istnieniu Józefa Czapskiego dowiedziałam się dzięki Adamowi Zagajewskiemu. Najpierw, jego eseje i wiersze, a następnie rozmowy w Krakowie i Barcelonie pokazały mi fascynującego artystę i prawego człowieka. Adam mówił, że w osobie Czapskiego nastąpiło rzadkie połączenie wybitnej inteligencji i wielkiej dobroci.
4 IV 2022 roku w Gdyni odbyła się już po raz czwarty ceremonia wręczenia Nagrody Konsula Honorowego Wielkiego Księstwa Luksemburga w Sopocie dla najlepszej rozprawy doktorskiej poświęconej literaturze francuskojęzycznej, niemieckojęzycznej lub luksemburskojęzycznej, pod patronem Jego Ekscelencji Paula Schmita, Ambasadora Wielkiego Księstwa Luksemburga w Polsce. Przytaczamy laudację wygłoszoną podczas ceremonii przez prof. Marka Wilczyńskiego.
Zupełnie niewesołe są wiersze Hanny Grossowej. Pisała je zaraz po wojnie, w której Niemcy zamordowali jej męża Stanisława Wertheima i ojca Wacława Szumańskiego. Zamordowali wielu przyjaciół. Wojny tym się zajmują, żeby unicestwiać świat i jego mieszkańców. Wtedy ta dwudziestosześcioletnia wówczas kobieta, od 1943 wdowa, zaczyna pisać wiersze. Przejmujące, żałobne, pełne powściągliwych pytań, mądre.
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.