fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Jan Maria Kłoczowski Malarz na wojnie
Poznałem Gienka Rawskiego w 2006 roku dzięki Bogumile Berdychowskiej, która zaprosiła mnie na spotkanie z grupą artystów ukraińskich przebywających wówczas w Warszawie na półrocznym stypendium Gaude Polonia. Zaprzyjaźniliśmy się szybko i ta przyjaźń trwa do dzisiaj. [...] Widziałem się z nim w Krakowie, gdzie w 2016 roku wspólnie w Wołodymirem Kostyrko miał dużą wystawę w Międzynarodowym Centrum Kultury. Pokazywał na niej kilka obrazów z cyklu "Iliada", który zaczął malować dwa lata przed Majdanem. Przeniósł opowieść Homera do Lwowa, modelami czyniąc swoich przyjaciół i kolegów, lwowskich artystów.
Aleksander Fiut Trzy mity o Wisławie Szymborskiej (Kilka myśli z okazji stulecia Jej urodzin)
Zadawałem sobie nieustannie pytanie: co w sposób niewidoczny, ukryty wewnętrznie spaja różnorakie formy działalności Wisławy Szymborskiej? Myślę, że kluczem do odpowiedzi  może być jej podziw dla filmów Federica Felliniego. Właśnie u niego odnajdywała analogiczną formułę egzystencji: świat jest nie tyle Szekspirowskim teatrem, ile cyrkiem, wodewilem, w którym, świadomie bądź nie, gramy przed sobą i z innymi rozmaite role. Widowisko jest zarazem zabawne i straszne, komiczne i tragiczne, trywialne i wzniosłe. Tym bardziej, że owa żałosna błazenada odbywa się w obliczu zimnego, obojętnego kosmosu, w którym jesteśmy przeraźliwie sami. A sztuka? Jak całe ludzkie życie ma postać performatywną, usiłuje pozostawić ślad naszej egzystencji w materiale o różnej wartości i przeznaczeniu. Mogą to być równie dobrze wyrafinowane, podszyte filozoficznym namysłem wiersze, jak i kolekcjonerstwo, opatrywane przewrotnym komentarzem wyklejanki czy towarzyskie loteryjki.
Elżbieta Lempp Galeria jednej fotografii (32)
„Madeline Called It Wild Hibiscus”. Tytuł wymyślił Albrecht. Często miał lepsze pomysły na tytuł. Tutaj nazwał, po prostu, reakcję Madeline na zdjęcie kwiatu. Madeline to nasza przyjaciółka z Chapel Hill (N.C.), tłumaczka na angielski m.in.: Białoszewskiego, Miłosza, Fink, Krall, Schulza, Borowskiego.
Wojciech Kass Drzewo kultury
Pamiętam słowa pewnego przedwojennego producenta filmowego skierowane do twórców i artystów filmu, a które przytoczył mi zmarły w 2007 roku Jurek Markuszewski: „Oby za moje pieniądze nic wam się przypadkiem nie śniło”. Przekonany o tym, że snów jest więcej niż pieniędzy, pod tym właśnie kątem układałem współpracę ze swoimi mocodawcami. Nie ma pieniędzy – rozumiem. Rozumiem i dlatego poczekam. Bo jak powiedziałem na początku; drzewo kultury rośnie cierpliwie i spokojnie, ufnie i otwarcie w rozmowie z ziemią i niebem, deszczem i wiatrem, burzą i sokami ziemi.
Marta Wyka Grupa Biprostal
Grupa, choć nie odnotowuje jej żadna historia literatury, była twórcza. I przenikał ją miły prąd zabawy, spotkań nieprzewidzianych, nie wysilała się medialnie, bo szczęśliwie mediów, w dzisiejszej postaci, nie było, ceniło się niewielkie (albo i wielkie szaleństwo), pielęgnowało własne dziwactwa, w które nikt się nie wtrącał, oglądało czasem przez szybę dostojną ekspozycję sklepu Pewex, bez żalu, bez tęsknoty za nieosiągalnym, niekoniecznie potrzebną, choć niech sobie będzie…
Krzysztof A. Worobiec Nieco o jedzeniu i naszej kuchni
Oboje lubimy dobre jedzenie. Lubimy też gotować – i chyba nie najgorzej nam to wychodzi o czym świadczą pochwały gości, no i to, że Oberża nie splajtowała i działa nieprzerwanie od 24 lat! W moim wypadku umiejętność gotowania była „zasługą” ... PRL-u, a dokładniej podłego jedzenia w stołówkach w tamtych czasach.
Renata Gorczyńska Urodziny w Paryżu i w Sejnach
W piątek 30 czerwca przypadają kolejne urodziny Czesława Miłosza, już sto dwunaste. Jeśli istnieje jakaś forma komunikacji onirycznej, to muszę donieść na jej podstawie, że jubilat w nadświatach ma się dobrze, występuje na wieczorach autorskich (w snach obserwuję go zza kulisy) i po(d)rywa młode kobiety zasłuchane w jego poezję.
Artur Urban Na ramionach gigantów
O ile gonienie za wydawniczymi premierami, można czasem uznać za zupełnie nieszkodliwe pragnienie bycia na bieżąco z modą, która może się zmienić z dnia na dzień, albo poczciwe snobowanie się na literaturę, to kłopot pojawia się w chwili, gdy nowość traktowana jest jako główny czynnik w ocenie wartości. Choć ta obawa może brzmieć konserwatywnie, to wypowiadam ją właściwie z troską o przyszłość. Nie straciło bowiem znaczenia twierdzenie, że jeśli widzimy dalej, to dlatego, że stoimy na ramionach gigantów. Świadomość dawnych błędów i przeoczeń, nie może sprawiać, że zaczniemy wznosić wszystko od nowa, z poziomu fundamentów.
Jakub Dolatowski Brotan we wsi Făget
Artemisia abrotanum to taka miotła, trochę wyprostowanych gałązek, a na nich szarawe listki, ponacinane w długie niteczki jak u koperku. Po prostu niepozorny szary wiecheć, ale to jednak bardzo mocne ziele – zapach ostry, korzenny – tak jakby owa szarość to były zmieszane wszystkie barwy świata. Krzyże i wieńce wieszali w Făget tamtejsi starzy ludzie, prawosławni, na św. Jana, zawsze w miejscach „przejścia”: na masywnych, wyrabianych z grubych pni węgarach bram do obejścia, na drzwiach chałup, wrotach stodół i obór. Boże drzewko, w krzyżach i wieńcach, strzegło bram, wrót i drzwi, ale nie przed chorobami, złym okiem czy od uroku, przed szkodą czy złą odmianą losu, ale, jak mi tam objaśniali, po prostu przed wtargnięciem szatana.
Świadectwa Julia Juryś „Od wdzięcznej uczennicy”
Ponieważ bardzo dużo się dowiedziałam i nauczyłam z książek Hanny Zaremskiej, bezinteresownie polecam współużytkownikom strony wydawnictwa Próby jej ostatnie dzieło, "Wykłady z dziejów Żydów w średniowiecznej Polsce". Dopiero co ukazały się w Instytucie Historii PAN. Nieduże (245 stron), poręczne, lekkie, może nawet niezbyt drogie cacko (ceny nie znajduję) naszpikowane wiedzą o dziejach diaspory żydowskiej w Polsce (i nie tylko) w Średniowieczu. Smakowite jak jajo Fabergé (gdyby jaja Fabergé były jadalne).

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Warto również przeczytać...