fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Marek Radziwon „Lew Tołstoj bardzo lubił dzieci”. Anegdoty o pisarzach przypisywane Charmsowi
Piatnicki i Dobrochotowa-Majkowa pisywali charmsowskie pastisze dla zabawy, wiele z nich ozdabiali naiwnymi rysunkami. Pod koniec lat siedemdziesiątych drobne teksty robiły furorę w samizdacie, przepisywano je i puszczano dalej w rozmaitych konfiguracjach, więc nikt właściwie nie znał zbioru w całości – stu kilkudziesięciu anegdotek. Wtedy były lekkimi żarcikami z oberiuckiej klasyki, dzisiaj same są klasyką.
Andrzej Stanisław Kowalczyk List Prokopiosa z podróży do Egiptu
Na statku czułem się jak argonauta i to poczucie mnie nie opuszcza. Nasz skarb jest gdzie indziej. Dom przygotowuje nas do wyprawy, która nas odmieni. Nie ma gorszego losu niż spędzenie życia na progu własnego domostwa. Każdy dom jest klatką. To nas różni od zwierząt, że nas w naszych klatkach nie trzeba zamykać. Drzwi otwarte, ale próg przestąpić strach. Byłem tylko Ateńczykiem, chciałem stać się również aleksandryjczykiem, a teraz jestem nawet antiocheńczykiem. Nazywać siebie całe życie tylko od imienia jednego miasta, to tak jakby przykuć się łańcuchem do ściany i chwalić ogniwa, że trwałe.
Jerzy Stempowski Z listów do Krystyny Marek (1)
Czy zauważyła Pani, że na wyspie nie ma wcale starych budynków? Musiało ich kiedyś być wiele, zważywszy wszystkie ludy, jakie ją kolejno zamieszkiwały i gdzie indziej zostawiły ślady swych uzdolnień do budownictwa. Ischia jest jednak tak często nawiedzana przez trzęsienia ziemi, że budynki rozpadają się co pewien czas, i w ich miejscu trzeba wznosić nowe? Aby nie odstraszać turystów, o tym się nie mówi. Wielu zachowało jednak żywe wspomnienia niedawnych katastrof. Benedetto Croce był na wyspie z rodzicami, kiedy nocą dom runął na śpiących. Rodzice utracili życie, młody Benedetto został nazajutrz odkopany żywy, lecz mocno poszkodowany. Pozostał mu na całe życie lekki niedowład jednej ręki.
Teresa Tomsia Miejsce na pobyt tymczasowy
Zimowe dni odliczam z niepokojem, wciąż jest ich tak wiele przepełnionych chłodem, wilgocią, przenikliwym wiatrem, smutnymi wiadomościami. Listopad przyniósł pożegnania, sypnął nimi hojnie pod próg niczym pożółkłymi liśćmi i nie pozwala ruszyć w żadną stronę, trzyma za gardło. Nie sposób poradzić sobie z nagłą nieobecnością przyjaciół, z żalem nie do wyrażenia. Nasi przyjaciele opłakują swoich przyjaciół – i tak bez końca...
Krzysztof A. Worobiec Poznajemy okolice. Sąsiedzi cz. 1: Pranie i „Dedykacja z oberży”
Mamy z Kassami podobne poglądy na wiele spraw, tak samo odbieramy otaczający nas świat, tak samo niepokoją nas obserwowane zmiany w krajobrazie etc. Wiele lat temu (w 2003 roku) wspólnie z Wojtkiem napisaliśmy długi artykuł "Ginące leśniczówki Puszczy Piskiej", z którego pochodzi ten fragment: „Należy pamiętać, że na Mazurach pod każdym względem cywilizacyjnie zacofanych, leśniczówki pełniły funkcję kulturową, stanowiły rodzaj centrów, były znakami identyfikacyjnymi. Nawet w tych najskromniejszych na półkach stało kilka książek – przede wszystkim o charakterze religijnym (Biblia, kancjonały, śpiewniki, modlitewniki, kalendarze, ale również świeckie poradniki). Ponieważ leśniczy najczęściej umiał czytać i pisać, jego dom był również kancelarią, z porad której korzystała ludność leśno-wiejska. Wokół nich koncentrowało się życie społeczno-towarzyskie...”.
Beata Bolesławska-Lewandowska Pianino matki
W domu kompozytora, najpierw w Katowicach, potem zaś w podhalańskim Zębie, stanęło upragnione i tak długo zakazane pianino matki. Stoi tam do dziś. Nad nim wiszą rodzinne portrety: ukochanego dziadka kompozytora, Emanuela Buchalika oraz rodziców, Otylii i Romana Góreckich. A także zdjęcie matki, siedzącej w fotelu i z delikatnym uśmiechem spoglądającej w obiektyw. „I w oczach widać, że patrzy na syna”…
Anna Piwkowska Żarłoczny świat, który miewa skrzydła motyla
Poezja i dobroć objawiają się na różne, czasami bardzo zaskakujące sposoby. Pisał o tym Zygmunt Mycielski do Jarosława Iwaszkiewicza w liście o artystach i skrzydłach motyla: „Pan Bóg powołał pewną ilość indywiduów z naszego gatunku, żeby mówili i wspominali zawsze to samo – że jesteśmy, pamiętamy, kochamy, umieramy, zachwycamy się tym żarłocznym światem, który miewa skrzydła motyla”. A na skrzydłach motyla wypisane są czasami dziwne do odczytania wzory i desenie. Nie tylko takie, które mają przyciągnąć zakochanych, ale i te drapieżne, które mają odstraszyć wrogów.
Jakub Dolatowski Północne laury
Ta wierzba rzuca się w oczy zimą. Niewysokie drzewo, mocno ażurowe, bo ma niewiele gałęzi, przyciąga więc teraz spojrzenie nie sylwetką, ale mnóstwem wiszących wśród gałęzi białych, puchatych owocostanów, które kołyszą się na czubkach cienkich, przegiętych w łuk gałązek. Późną jesienią i w zimowe odwilże, wśród szaroburych, podmokłych łąk, te obwieszone kłębkami puchu cienkie pędy widzi się całymi tygodniami, dopóki wiatr tego nie pozrywa, nie porozwiewa.
Wojciech Kass „Nieobecność” Erwina Kruka
Te wiersze są tak proste, a zza ich prostoty tak wiele widać, jakby słowa, które stawia poeta sadowiły się na progu przezroczystości i miały w sobie coś z porannego, rześkiego powietrza. Zobaczyć więc zza nich można dzieciństwo i sieroctwo, mazurską wioskę i wygnanie, plac zabaw dla dzieci i cmentarz, umarłych jak żywych i żywych jak umarłych, dotkliwą historię i oddaloną współczesność, puste miasto i puste ogrody, dziewczynki i chłopców, poetów i starców, to, co na wierzchu i co ukryte, znikanie i przybywanie, nieobecne i obecne, jawnie i sennie przesuwające się krajobrazy...
Elżbieta Lempp Galeria jednej fotografii (39)
Skrzynki stały samotnie przed każdym domem, tuż przy drodze. Ale, im dalej od Franklin Street - głównej ulicy miasteczka, tym bardziej łączyły się w grupki. Takie szeregi spotykałam na początku dróg prowadzących do większych skupisk domów/kondominiów, często ustawionych na planie koła. W naszym drugim roku w Chapel Hill (North Carolina) niecierpliwie wypatrywałam listów. Zdjęcie zrobiłam w marcu 1985.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek