Podobnie jak wielu czytelników spoza Polski, o istnieniu Józefa Czapskiego dowiedziałam się dzięki Adamowi Zagajewskiemu. Najpierw, jego eseje i wiersze, a następnie rozmowy w Krakowie i Barcelonie pokazały mi fascynującego artystę i prawego człowieka. Adam mówił, że w osobie Czapskiego nastąpiło rzadkie połączenie wybitnej inteligencji i wielkiej dobroci.
Na początku września 2020 roku, kiedy szukałam informacji o Czapskim, trafiłam na notatkę: jeden z jego obrazów właśnie znalazł się na uniwersytecie w Gironie. To był portret, a na nim Josep (czy też José) Ferrater Mora (1912-1991), kataloński intelektualista, którego potomni zapamiętali przede wszystkim jako autora monumentalnego, czterotomowego Słownika filozoficznego. Jak to możliwe, że tak blisko mnie znajdował się obraz Czapskiego, o którym nie miałam pojęcia? Zaciekawiona, wsiadłam w pociąg z Barcelony, gdzie mieszkam i po nieco ponad godzinie znalazłam się w Gironie.
Portret znalazłam w ciasnym biurze katedry, której patronem jest Ferrater Mora i gdzie uczeni zgłębiają jego dzieła. Obraz stał na podłodze, oparty o ścianę, między dwoma biurkami i rozmaitymi półkami. Prawdę mówiąc, wyglądał na zawalidrogę. Kierownik katedry, profesor Joan Vergés przyjął mnie życzliwie i chętnie wysłuchał, kim był nieznany mu Czapski – pozwolił mi też spokojnie obejrzeć obraz. Przyznał, że właściwie nie wie, co z nim zrobić. Krótko przed śmiercią, Ferrater Mora zapisał swój prywatny księgozbiór uniwersytetowi w Gironie, w podziękowaniu za stworzoną w 1989 roku katedrę. Od ponad trzydziestu lat był profesorem Bryn Mawr College w Stanach Zjednoczonych i właśnie stamtąd, w niezliczonych pudłach, jego książki oraz inne przedmioty przyjechały do Girony, a ich przewiezienie trwało długo i wymagało wysiłku. Po śmierci wdowy, Priscilli Cohn w czerwcu 2019 roku, kolejne książki, rękopisy i przedmioty osobiste miały przyjechać do Girony z domu w Vilanova w stanie Pensylwania. Wysłany zwykłą pocztą portret, w czasie epidemii przebył prawdziwą odyseję, kilkakrotnie był zatrzymywany przez celników i wreszcie przybył do celu. „Poprosiliśmy specjalistę o wycenę i powiedział, że jest warty około 15 000 euro”, powiedział Joan, uśmiechając się z lekkim poczuciem winy, jakby chciał wyrzucić z siebie tę nieco nieprzyzwoitą informację.
Wraz z portretem przybyły również listy Czapskiego do Ferrater Mory, napisane po francusku, ręcznie lub na maszynie. Dzięki tym listom, zarówno Joan, którego polski malarz interesował jako rozmówca katalońskiego filozofa, jak i ja, zainteresowana wszystkim, co związane z Czapskim, mogliśmy dowiedzieć się nieco więcej o ich przyjaźni i prehistorii tego obrazu. Poznali się w 1950 roku, na pokładzie „De Grasse”, transatlantyku, który płynął z Nowego Jorku do Hawru. Podczas rejsu Czapski podarował nowemu znajomemu egzemplarz francuskiego wydania Na nieludzkiej ziemi (który obecnie również znajduje się w Gironie) z dedykacją: À Monsieur José Ferrater Mora, le fils d’un pays que j’aime par les yeux et par le coeur et que je voudrais connaître plus par l’esprit. Océan Atlantique 14/VI/1950” („Dla pana José Ferrater Mora, syna kraju, który kocham oczami i sercem, a który pragnę głębiej poznać duchem. Na Atlantyku 14/VI/1950” ). Za sprawą tego spotkania, w kolejnym roku w „Kulturze” ukazały się dwa artykuły Ferrater Mory, którymi zachwycał się Czapski: Filozofia, niepokój i odnowienie oraz Wittgenstein – geniusz niszczycielski. W 1952 roku polski malarz namalował portret katalońskiego filozofa. Zanim mu go podarował, w tym samym roku pokazał go raz publicznie, w paryskiej galerii Bénezit, obok innych swoich prac. Jak twierdzi Eric Karpeles, jednym z najwybitniejszych gości na tej wystawie był Zbigniew Herbert.
Nie wiadomo, co autor Martwej natury z wędzidłem myślał o tym portrecie. Adam Zagajewski, któremu posłałam fotografię obrazu (kiepskiej jakości, zrobioną telefonem), napisał, że wzruszył się widząc nieznane dzieło przyjaciela. I dodał: “The upper half is fantastic. Something went wrong with legs (unless Ferrater was a dwarf)”. (“Góra jest nadzwyczajna. Coś nie wyszło z nogami – chyba, że Ferrater był karłem). Nie, Ferrater nie był karzełkiem. Był wysoki, ponad przeciętną. Choć oczywiście nie tak wysoki jak Czapski.
XENIA DYAKONOVA
Tłum. Anna Arno