fbpx
HOME
Katarzyna Kuczyńska-Koschany

Pod tlenem – 55 sonetów (XXI)

Sonet dwudziesty cyklu pierwszego: siwosz w galopie, przestrzeń, teraz

Sonet XX części pierwszej w orfickim cyklu Rilkego powstał – jak wiele innych – między 2 a 5 lutego 1922 roku w Muzot. Poeta, dodajmy – poeta orficki, próbuje w tym wierszu, po raz kolejny, wyjaśnić własną kondycję. Nie pierwszy też raz zwraca się, w apostrofie inicjalnej, do Orfeusza (bo to on jest wzywanym tu bóstwem), odwołując się jednym tchem do doświadczenia zwierzęcego (pamiętamy zwierzę patrzące w oczy śmierci z cyklu duinejskiego, muszkę owocówkę, istnienie jednodniowe – także tam, psa – z cyklu sonetowego). Tym razem przyzywa Rilke niegdysiejsze olśnienie, jakiego doznał podczas drugiej podróży rosyjskiej; obydwie wyprawy miały charakter quasi-religijnego przeżycia, a nawet przełomu – duchowość prawosławia wpłynęła na poezję autora Księgi godzin tak, iż zaczął postrzegać ją jako autonomiczną).

Na nadwołżańskiej łące poeta orficki doświadczył czegoś, co można śmiało nazwać epifanią i co go odmieniło: siwy koń w pełnym galopie wyskoczył przed oczy podróżnych. Wyobraźmy sobie: wielka, rozlewna rzeka, w jej dorzeczu – rozległe łąki, wolność i pełnia życia, uroda rozpędzonego rumaka w pejzażu postrzeganym jako kwintesencja przestrzeni. Po latach tamto przeżycie powróciło, stając się bodźcem do napisania bardzo pięknego i bardzo (podkreślam: bardzo) trudnego do przełożenia na inne języki – sonetu. Właściwie żadnemu z polskich tłumaczy do końca się to nie udało.

Już w oryginale rymy są karkołomne, często męskie (co dla niemczyzny jest normą, dla polszczyzny – nie). Każdy z tłumaczy próbował sobie poradzić z tym problemem inaczej. Żaden nie uniósł całego ciężaru sonetu, którego żywiołem pozostaje lekkość, wynikająca tyleż z dominanty semantycznej (koń w galopie), co z doskonałego poetyckiego wyważenia przez Rilkego środków ekspresji; punkt ciężkości (lekkości) objawia się tu na przecięciu linii człowieczego zachwytu (nagłego zatrzymania w drodze), intensywnie zwierzęcego, dynamicznego istnienia w TERAZ i metafizycznego odniesienia całej sytuacji do bóstwa poetyckiego.

Sonet skomponowano koliście – począwszy od apostrofy do Pana kształtującego słuch (nie może to być nikt inny niż Orfeusz) – aż do wygłosowego oddania temu bogu na własność, oddania w ofierze obrazu konia pędzącego przed siebie, w dal. Metafora, rozbudowana i poetycko kunsztowna (a przekładowo niebywale wymagająca), przebiega przez wszystkie wersy, prócz dwóch inicjalnych i ostatniego (czyli prócz tych, które współtworzą ramę kompozycyjną). Liryczne rusztowanie wiersza podtrzymują przedziwne konstrukcje współbrzmień.

Jak próbują przyswoić ten sonet polszczyźnie rodzimi tłumacze?

Jerzy Kamil Weintraub osłabia dość dowolną parafrazą – mocną semantykę ramy kompozycyjnej (wobec oryginału); właściwie ignoruje istniejącą (z punktu widzenia polskiej normy wersologicznej) nadreprezentację rymów męskich (choć zachowuje rym międzystroficzny w trzeciej / czwartej zwrotce), pojawiają się one jedynie sporadycznie:

 

Cokolwiek ci poświęcę, powiedz mi,

czy on to nowy dźwięk ku uszom naszym wznosi?

Wspominam jeden z owych wiosennych dni,

jakiś koń – jego zmierzch, wioska w Rosji…

 

Niedaleko od wsi koń przybiega siwy,

lśni w wędzidłach, kiedy noc już bliska,

i samotny pędzi przez pastwiska;

jak pulsuje strumień jego grzywy –

 

w dumnym takcie wokół szyi drży

i w galopu wstrzymywanym szale.

O, jak biją źródła jego krwi!

 

On to czuje przestrzenie i dale!

On to śpiewa i on słucha – twoje mity,

w nim był baśni twoich krąg ukryty.

 

Mieczysław Jastrun – w miejscach najtrudniejszych – stara się przynajmniej przełożyć karkołomne na równie karkołomne, z rymami męskimi włącznie (i chyba jemu powiodło się spolszczenie najlepiej, choć mowa tutaj o zbliżaniu się zaledwie do samoograniczeń oryginału, do jego surowej i płomiennej zarazem prostoty):

 

Lecz tobie, Panie, co poświęcić mam?

– Tyś ucho stworzeń kształcił w swych harmoniach –

To wspomnienie wiosennego dnia,

wiosennego zmierzchu w Rosji – konia…

 

Ze wsi pędząc siwosz tu się zbłąkał,

z palikiem plączącym się u nóg,

by noc spędzić samemu na łąkach;

jak kłąb jego szyi tłukł

 

o szyję w rytmie zuchwałych sił,

w galopie, co tępo hamowany był.

Jak tryskały źródła końskiej krwi!

 

On czuł w sobie przestrzeń najdalszą – i!

śpiewał i słuchał – w tętnie zwierzęcym

był krąg twoich legend.

                                              Ten obraz poświęcam.

 

U Bernarda Antochewicza współbrzmień można nawet nie dosłyszeć, wymykają się rytmowi, tak są nikłe, tak nic nie mają z końskiego galopu – albo znów  – przeciwnie: można ogłuchnąć od ich wyrazistości (w strofie drugiej); bardzo to spolszczenie niepodobne do oryginału:

 

Lecz tobie, Panie, cóż poświęcić mam tu,

któryś uszy stworzeniom otworzył?

Moje wspomnienia o wiosennym dniu,

jego zmierzchu, w Rosji – ,o koniu…

 

O siwku, co od wsi przypędził ochotnie,

mając nogi spętane kołkami,

aby noc na łąkach spędzić samotnie;

jakże miotał swej grzywy puklami

 

wokół szyi w takt swawolnych swych sił,

w tym galopie hamowanym wśród traw.

Jak tętniły źródła jego końskiej krwi!

 

Bo on czuł wszystkie dale, i jak!

I śpiewał i słuchał – bo zamknięta

w nim była twa baśń.

                                        Jego obraz: poświęcam.

 

Nadwyraziste są również rymy Adama Pomorskiego, choć w drugiej partii sonetu próbuje je nieco od siebie oddalić (metoda awangardowa); z tętentu tego wiersza czyni tłumacz opowieść (z amplifikacjami, niestety):

 

A jakiż ja, Panie, hołd tobie złożę,

któryś słuch ukształcił stworzeniu?

O dniu wiosennym przypomnę ci może:

Rosja, zmierzch, koń we wspomnieniu…

 

Z przednimi nogami spętanymi w pałąki

przyszedł samotnie koń siwy

ze wsi na noc samotną, na łąki;

jak on bił rozplotami swej grzywy

 

o kark do taktu ze swawolnym kopytem

w grubiańsko kiełznanym ferworze.

A jak to krew czysta grała w nim zdrojem!

 

Jak on w sobie czuł to przestworze!

Zaśpiewa i słucha – domykał mitem

twój cykl.

                    Jego obraz przyjm w hołdzie moim.

 

Czy translacje tego szczególnego sonetu na język o innej tradycji dominant rymowych – są z góry skazane na klęskę? Wydaje się, że tak. Można rozmiary owej klęski zmniejszać, jak czynią to wszyscy polscy tłumacze, zachowując pewien eksces wysokich emocji, wyrażony interpunkcją emotywną: wersy sąsiadujące stroficznie (ostatni trzeciej strofy, pierwszy – czwartej) – zakończone znakiem wykrzyknienia; jak czynią trzej spośród czterech, pozostawiając Rilkeański hemistych ofiarowania (wers ostatni wiersza) jako ani wers czwarty (co byłoby naruszeniem reguł budowy sonetu), ani dokończenie wersu trzeciego – jako byt osobny – wers przypisania, wers poświęcenia.

To jednak, owe gesty pomniejszania nieprzekładalności sonetu XX – mówiąc wciąż świeżą formułą Waltera Benjamina – „drobne rysy w ciągłej katastrofie”. Wszak koń z sonetu nie jest całkiem wolny, uwolnił się tylko, przednie nogi ma jeszcze spętane, ucieka przed niewolą zadaną mu przez oprawcę-człowieka; inny człowiek pisze o tym wiersz i święte wymykanie się spętaniu oddaje w słowach, bogu poetów, razem z pędzącym po wolność siwkiem (bardziej widzialnym o zmierzchu, nocą), oddaje temu, poświęca temu, kto ukształtował słuch zwierzęcia i współ-słuch poety…

KATARZYNA KUCZYŃSKA-KOSCHANY

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek