fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Bogdan Tosza Przynoszenie morza. O wystawie Jacka Waltosia
„Przynieść ci jeszcze morza?”, zwraca się syn do ojca w ostatnim nie do zapomnienia zdaniu "Widnokręgu", wspaniałej powieści Wiesława Myśliwskiego. Towarzyszyły mi one podczas oglądania wystawy Jacka Waltosia w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie w kwietniu 2023 roku. Wystawa nosi tytuł „M∞rze”. Ze znakiem nieskończoności w środku. Właśnie tak, nieprzypadkowo.
Wojciech Kass Topos i etos leśniczówki Pranie
W Praniu mamy wpierw do czynienia z położonym na pagórze urzędem leśnym, który posiadał unikatowe genius loci, lecz wcale nie większe niż innych leśniczówek posadowionych w krainie puszczańsko-jeziornej. Po śmierci Gałczyńskiego Pranie zaczyna być miejscem wzbudzającym zaciekawienie poprzez rosnącą legendę poety i samo przez się w tą legendę krzepnące, następnie miejscem kultury, zwłaszcza literackiej i muzycznej oraz nie tylko muzeum, ale podobnie jak w swoim czasie inne mazurskie leśniczówki pisarskim warsztatem.
Jakub Dolatowski Ołówki „cedrus”
Wspomnienie ostrzenia przez małego chłopca ołówków przywołuje też myśli o Henryku Dawidzie Thoreau, jego ojciec miał przecież w Concord fabryczkę ołówków i H. D. pracował tam i to przez całe lata, od powrotu z harwardzkich studiów aż po lata pięćdziesiąte XIX w.; z czasem zresztą manufaktura działała już pod firmą „J. Thoreau & Son, Concord, MA”. Nie było to jakieś wyrobnictwo czy wymuszony życiem obowiązek – to właśnie H. D., zapalony w swych działaniach, nie tylko przy poletku fasoli nad słynnym stawem, unowocześnił sposób otrzymywania grafitowych sztyftów, mieszając, wzorem fabryk europejskich, zwłaszcza tych najlepszych, angielskich, starty na pył grafit z różnymi objętościami glinki, przez co firma produkować mogła ołówki kilku twardości, bezkonkurencyjne w Stanach i w Kanadzie. To twórcze zatrudnienie H. D. w ołówkowej manufakturze jest mało znane, pomijane, a przecież był głęboko związany nie tylko z Naturą, ale i z naturą ludzkiego rękodzieła – przedmiotami, sprzętami, narzędziami.
Krzysztof A. Worobiec Trudne początki…
Latem przyjeżdżało do nas coraz więcej gości, ale po sezonie wakacyjnym nie było zbyt wesoło... Choć były też sytuacje zabawne - wieczorem pewnego jesiennego dnia weszło dwóch gości i jeden z nich powiedział do drugiego: „A widzisz, mówiłem ci, że tu będzie czynne...”. A do nas: „Nie chciał mi wierzyć, pytał, gdzie go wiozę, do jakiegoś ciemnego lasu. Skoro w Mikołajkach wszystko pozamykane, to tu będzie tym bardziej. No i się pomylił”.
Piotr Mitzner Estonia w rodzinie
Moi przodkowie posługiwali się, dla mnie osobliwym i pięknym językiem rozciągniętych samogłosek, pełnym aliteracji, bulgotania, zdumienia w sekwencjach: aa czy oo, przechodzącymi w śpiew, językiem w którym nazwano nie cztery, a osiem stron świata, który ma trzy czasy przeszłe i nie ma czasu przyszłego, a rodzaj tylko jeden – ludzki. [...] Lubię ten język, bo brzmi dla mnie jak zaklęcie. Lubię ten kraj, bo niewielki, jak jedno z wymyślonych państw w świecie mojego dzieciństwa, o ile wiem, kraj bez ciągot imperialnych, bo nikt nie słyszał o Wielkiej Estonii, o Estonii od morza do morza.
Andrzej Stanisław Kowalczyk O Giedroyciu i „Kulturze” po francusku
„Kultura” nigdy nie związała się z żadną partią polityczną, ani Giedroyc, ani Mieroszewski nie byli wyznawcami żadnej ideologii. Celem ich działalności była Polska suwerenna i demokratyczna, tym samym walczyli ze wszystkimi przejawami totalizmu komunistycznego, nacjonalizmu i szowinizmu. Przez wszystkie numery „Kultury” przewija się wątek krytyki tej formuły polityki, jaka sterroryzowała wiek XX, polityki zdominowanej przez przemoc, terror, indoktrynację, kłamstwo, nienawiść, fanatyzm. Było nie do pomyślenia, by na łamach miesięcznika kogoś szkalowano, tak jak to zdarzało się w „Wiadomościach” londyńskich.
Joanna Ugniewska O Maríasie raz jeszcze
Znaczek z podobizną Maríasa przysłała mi Małgorzata Jaworska, redaktorka słowo / obraz terytoria, a wraz ze znaczkiem pojawiła się chęć kolejnego powrotu do jego książek, tak gęstych, tak wiele nam ofiarowujących. Pozostało zdziwienie, że równie wybitny pisarz nie doczekał się uznania ze strony noblowskiej komisji, jakże hojnie rozdającej tę nagrodę rozmaitym autorom przeciętnym lub nudnym klasykom. Pocieszeniem może być myśl, że cóż to jest Nobel, jedna linijka w biografii, dobrze że chociaż mamy znaczek…
Jakub Dolatowski Bez turecki pachnie miło, słowik śpiewa w gaju
Bez turecki to jedna z tych ogrodowych roślin, obok hiacyntów, jaśminowców, tulipanów, pigwy czy kasztanowca, które szły do nas z Bałkanów, z Orientu, z ogrodów perskich i właśnie – tureckich, a i z arabskich, przez Półwysep Iberyjski. Lilaki trafiły z Bałkanów przed pięciuset laty, z ogrodów rozpalonych od słońca, o zmierzchu pełnych zapachów i śpiewu ptaków, a sprowadzali je Ogier Ghiselin de Busbecq, Pierandrea Matthioli i Ulisses Aldrovandi, bo to oni, spośród ówczesnych uczonych i pasjonatów, byli tych tureckich terenów najbliżej. Właśnie takie „tureckie”, a z upływem czasu już jak najzwyklejsze, „wsiowe” bzy, których kwiatów – często już w wytwornych, „miejskich” odmianach – wszyscy wyczekujemy w maju, rosły wszędzie przy płotach i pod oknami chałup i domostw po wsiach i miasteczkach.
poczta redakcyjna Cmentarz leśny
Jestem kompletnym laikiem w zakresie angelologii. Słowo anioł kojarzy mi się raczej ze staroświeckim komplementem, jakim mój dziadek obdarzał kelnerki i pokojówki, niż z posłańcem tajemniczej mocy. Z tym większym podziwem odnoszę się do zainteresowań naszego drogiego Fantazjana, który z taką łatwością nawiązuje kontakty z tuzami światowej angelologii, do których bez wątpienia należy profesor Gabriel Serafin, doctor honoris causa co najmniej tuzina fakultetów. Niemniej i ja miałem w młodości epizod, który mógłby zainteresować Fantazjana.
Piotr Mitzner Zatroskani dyplomaci
Troska polityków i urzędników państwowych o dobre imię narodu polskiego to nic nowego, tak samo jak wstydliwe ukrywanie antysemityzmu. Oto dwa listy z archiwum konsulatu polskiego w Belgii, które znalazłem w Instytucie Hoovera.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek