fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Maciej Miłkowski Autor niejednego utworu
Każdy, kto próbował przeczytać jakąś drugą książkę Kena Keseya, Josepha Hellera albo Malcolma Lowry’ego, wie, że istotnie bywają „autorzy jednego dzieła”. W wypadku Maxa Brucha jest jednak całkiem inaczej. Nie jest to z pewnością kompozytor na miarę Beethovena czy Schuberta, ani nawet Brahmsa czy Dvořáka. Jego dorobek – znakomicie zorkiestrowany, sięgający po pomysłowe składy instrumentów – w niczym jednak nie ustępuje takiemu Schumannowi czy Mendelssohnowi. Wzorcowy romantyzm w pełnej krasie.
Świadectwa Dorota Buchwald „Maja Komorowska – dzieło życia”
Dzieło życia Mai Komorowskiej uświadamia nam, że nie ma w nim miejsca na „puste przebiegi”, nie ma chwil nieważnych, ludzi nieistotnych, spraw nazbyt błahych. Że nie można być biernym ani obojętnym… że trzeba czynić, działać, intensywnie być… Być uważnym na drugiego, czułym i cierpliwym. Być tam, gdzie być trzeba, być z tymi, którzy tego potrzebują. Także z tymi, których już wśród nas nie ma, a być powinni i mogą wrócić właśnie dzięki naszej uwadze. Sprawiedliwe i ważne jest, aby oni i to, co zrobili przed nami, nie zostało zapomniane. Dzieło życia Mai Komorowskiej uczy, że życie to służba, a rozpoznanie przydzielonych zadań, choć niełatwe, jest jednak możliwe.
Katarzyna Kuczyńska-Koschany Pod tlenem – 55 sonetów (VII)
Poeta to ktoś nie stąd, człowiek, z którego śmieją się ludzie zewsząd, ludzie tutejsi. Przychodzi skądinąd. (Kiedyś, dawno temu, nie śmiali się z niego, lecz się go bali – jak Dantego, który był w Piekle, i wrócił na ziemię.) Czasem bywa nawet – tak jak u Rilkego – więcej niż człowiekiem. I wtedy pisownia wielką literą – Nietutejszy – jest uprawniona, a nawet wskazana.
Piotr Mitzner Samotny wilk
Wieniamin Błażenny – tak podpisywał się. "Błażenny" to Głupiec Boży. Właściwie nazywał się Eisenstadt, urodził się w 1921 roku pod Orszą w biednej rodzinie żydowskiej, wypasał bydło, uciekał z domu. Ktoś jednak mu pomógł. Poszedł na studia pedagogiczne, które przerwała wojna i ewakuacja. Po wojnie uznano go za obłąkanego i zamknięto w szpitalu psychiatrycznym, gdzie wegetował na granicy śmierci głodowej. W orzeczeniu lekarskim napisano: „Uważa się za poetę”. Wyszedł jako inwalida. Pracował jako introligator i laborant w spółdzielni fotograficznej.
Agnieszka Kania Teatr życia i śmierci
Spektakle odbywały się w dwudziestu ośmiu miastach świata, trwały po kilka dni. Widzowie siedzieli na podłodze, zanurzeni w półmroku. Światło padało na olbrzymie blejtramy zagruntowane emulsją – malarską scenę. Franciszek Starowieyski miał na sobie spodnie związane parcianym sznurem i luźną koszulę. Mówił i rysował jak szaman. Najpierw z wolnej ręki kreślił koło, potem zaludniał płótna postaciami. W 1993 roku przyjechał do Opola.
Jakub Dolatowski Więc co? Wieczność
Mama lubiła czytać z ołówkiem, zawsze „miękkim”, w ręku. Notatki zostawiała na marginesach książek, które miała dopiero zamiar tłumaczyć, ale i w takich, które nie były związane z pracą – wtedy zakreślała nie tylko kawałki, które ją z jakiegoś powodu zainteresowały, ale i miejsca, gdzie autor lub tłumacz popełnił błąd lub niezręczność w polszczyźnie, była na to wyczulona. Okrąglutkie litery jej pisma – pozostały takimi długo, dopiero w późnej starości rozchwiały się, stojąc obok siebie jakby nieuporządkowane, i były już wtedy inne, nieregularnie kanciaste – nie oddają bynajmniej pogody ducha czy spokoju, tego przecież zawsze brakowało, trzeba je raczej widzieć jako zaplątanie, jak pasmo supłów.
Teresa Tomsia Paryski adres aktualny – w 50-lecie Centrum Dialogu
Dom Pallotynów w Paryżu przy rue Surcouf 25 z kaplicą i salą ozdobioną apokaliptycznymi witrażami Jana Lebensteina, z oryginalną rzeźbą "Głowa Chrystusa" Aliny Szapocznikow należy do miejsc, których legenda i pozycja w historii polskiej kultury nie słabnie. Przez ostatnie półwiecze zdążali tam ludzie szukający duchowej i twórczej wizji przyszłości, idei, kodeksu wartości.
Dawid Szkoła Piłkarskie wszystko i nic
Wszystko ogranicza się do straty: bramek i chwil. I z nikim nie można się tym doświadczeniem podzielić, bo boiskowy smutek jest egoistyczny, dla każdego wyjątkowy, dla innych niezrozumiały. Bill Shankly mówił, że piłka to coś więcej od życia i śmierci, ale chyba nie do końca w to wierzył. Był czerwony, był Szkotem, razem z innymi zjeżdżał do kopalni, ryzykując życie, ale jako legendarny trener Liverpoolu widział ludzi przed i po meczu, wiedział zatem, że piłka to nic i wszystko zarazem.
Piotr Mitzner Środek literackiej Europy
„Kamenę” założył nauczyciel języka polskiego z Chełma, Kazimierz Andrzej Jaworski i to w jego mieszkaniu zbiegały się nici z całego kraju i z zagranicy. Pismo ukazywało się przede wszystkim dzięki datkom składanym przez nauczycieli, a redagował jeden człowiek, po powrocie ze szkoły i sprawdzeniu uczniowskich wypracowań. To on prowadził korespondencję z Miłoszem, Ilją Erenburgiem, Tuwimem, Kleinerem, Pawlikowską-Jasnorzewską...
Jakub Dolatowski Wierzba śniada, Aleksander Pławski, Józef Jundziłł
Korzystałem w mojej robocie ze wszystkich naszych dawnych słowników botanicznych, zwłaszcza dwóch; z nich bliższa jest mi książka Pławskiego (w późniejszych latach prawnik w Petersburgu, jeden z kodyfikatorów praw Cesarstwa), bo swego czasu do moich rąk trafił egzemplarz szczególny, interfoliowany, z wszytymi kartami, które niosą uzupełnienia i uwagi naniesione ręką profesora wileńskiego uniwersytetu, Józefa Jundziłła, którego wykładów botaniki słuchał przed zamknięciem uczelni – właśnie Pławski. Sama książka, dzieło dwudziestotrzylatka, powstała z inspiracji Jundziłła, nie jest pracą oryginalną – ledwo poczatkujący botanik nie byłby w stanie takiego słownika zestawić.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Warto również przeczytać...