HOME

Księga Przyjaciół

Jarosław Klejnocki Kreta. Jak być wolnym?
Gospodarz [...] zadał fundamentalne dla tego rejonu Europy pytanie, formułowane wobec przyjezdnych: „Where are you from?”. A kiedy odrzekłem – „From Poland”, bo czego tu się w końcu wstydzić, rozpętała się prawdziwa grawitacyjna burza. W gospodarza jakby diabeł wstąpił, a jednocześnie uaktywniły mu się objawy choroby św. Wita, podkręcone naturalnym osobistym wzmożeniem, jak to u wszystkich Wzbudników. Rzucił mi spojrzenie w stylu „oczu w 5 złotych”, odwrócił się do gospodyni, wciąż rozmawiającej na boku przez telefon, by wyrzucić z siebie potok słów z prędkością karabinu maszynowego. Ta zaś przerwała połączenie i stała nieruchomo, patrząc na nas z uśmiechem. „Poland? Poland! My friend! You my friend!” – darł się teraz gospodarz w naszym kierunku, ściskając jednocześnie moje lewe ramię z siłą kulturysty – „You know Ksziszżtof Ważiyha? You know? He my friend too! And now another friend I have – Emmanuel Olisadebe, very good!”. No tak. W tamtych czasach, jeśli gdzieś za granicą kojarzono polskiego piłkarza, to był to obowiązkowo Zbigniew Boniek, era Roberta Lewandowskiego dopiero miała nastąpić. Ale tu była Grecja, ziemia fanatycznych kibiców lokalnych klubów, chyba nawet bardziej niż reprezentacji, kraina futbolowych ultrasów, gdzie zdarzały się sytuacje, kiedy kamery telewizyjne chwytały włożone za pasek pistolety wśród tychże czy przedstawicieli klubowego personelu. A myśmy właśnie trafili na zaprzysiężonego psychofana Panathinaikosu AO, jednego ze starszych, założonego w Atenach w roku 1908 i utytułowanych klubów piłkarskich w kraju. Grecki kibic to szaleniec, może trzeba by rzec „Boży szaleniec”, dla którego transgresja bywa stanem normalnym, a nie chwilową anomalią. Jeśli taki kocha – to bez granic, a jeśli nienawidzi – to na zabój (czasami dosłownie).
Andrzej Stanisław Kowalczyk Lido La Pigna
W Isuli ciekawa była mnogość ciał, to, co nazwałeś preludium Sądu Ostatecznego. Najlepsze rysunki i akwarele uchwyciły karnawałowy żywioł plażowania. Nagi tłum, porzucając ubrania, pozbył się również pokus politycznych, nie skanduje haseł, nie ubóstwia wodzów, nie żąda zemsty na wrogach ludu. Nie można go powołać pod broń, bo kto by się podjął doręczenia kart mobilizacyjnych golasom, kto by się odważył ogłosić tym ludziom stan wojenny. Plaża jest matecznikiem pacyfizmu. Człowiek, który pozbył się butów, spodni, pończoch i sukienki, nie pozwoli sobie zgasić słońca i zagrodzić drogi do morza płotem z drutu kolczastego. Zaczyna pojmować sens braterstwa wszystkich ludzi. Plaża leczy z tęsknoty za wrogiem. Tylko ostatni degenerat zdolny jest znienawidzić dziewczynę w bikini albo faceta w kąpielówkach. Zbrodniarze i siewcy nienawiści nie mają doświadczenia plażowego.
Krzysztof A. Worobiec Muzeum cz. 4 – Jak dawniej mieszkano
W chałupie urządziliśmy mieszkanie bogatego gospodarza (leśniczego, karczmarza, gbura?) i pokazujemy jak dawniej żyło się na Mazurach. Ta część składa się z dużej izby, trzech alkierzy - dwóch sypialni i komory (spiżarni) oraz czarnej kuchni i sieni. Wszystkie pomieszczenia, zgodnie z ich pierwotnym przeznaczeniem, zostały wyposażone w oryginalne meble i sprzęt. Tym samym „opowiadamy”, że w jednym domu żyła trzypokoleniowa famélijá: dziadkowie, rodzice i dziecziuki, „wyjaśniamy” do czego służyły paleniska wnękowe - „kominki”, tłumaczymy dlaczego okna były małe a drzwi między izbami niskie.
Miłosz Waligórski Materac
Światłolubne reklamówki niesione wiatrem, pegazy skroś mgły, gałęzie pstrokate od krepowych papug. Dzieci z balonikami wśród sprzedawców przywiązanych sznurkami do zwiewnego towaru – aż dziw, że się jeszcze trzymają. Podszedłem. Kupuję pęk, zaznaczając, że chcę napompowane nie helem, tylko zwyczajnie, ustami lub pompką. Rozwiązuję supełki, wypuszczam powietrze i zaraz sam je nadmuchuję. „No, teraz mam dwa życia”, wzdycham po skończonej robocie. Ech, gdybym wiedział, że dwa życia to jedna śmierć więcej, może nie sięgnąłbym po portfel. Albo kupił pajaca.
Elżbieta Lempp Galeria jednej fotografii (62)
Na trudności z zapamiętywaniem dat mam prosty sposób – skojarzyć je z ważnymi faktami historycznymi. O ile się da. Przed naszymi pierwszymi, wspólnie, obchodzonymi urodzinami, Albrecht, wpadł na genialny pomysł – dzień jego urodzin najlepiej kojarzyć z zakończeniem II wojny światowej. W nasze życie wkroczyła, wtedy, Historia. Dla Albrechta końcem wojny był 8 maja. Dla mnie, obchodzony dzień później – Dzień Zwycięstwa nad hitleryzmem. Przez nasze pierwsze lata, mój problem z zapamiętywaniem dat, dodatkowo, się zapętlił.
Jacek Hajduk Nad Owidiuszem (4)
Tak zwane Loeby są to książki idealne: najstaranniej przygotowane starożytne teksty łacińskie i greckie, i najlepsze tłumaczenia rewidowane przy okazji każdej nowej edycji, przyjemny dla ręki i oka papier, wyraźna czcionka, prosta i elegancka oprawa graficzna, genialny indeks, a do tego – solidność wykonania i najporęczniejszy pod słońcem format. Z Loebami w kieszeniach Owidiusza tropił Jerzy Stempowski. W każdej chyba poważnej londyńskiej księgarni znaleźć można tę charakterystyczną zielono-czerwoną, zwykle całkiem pokaźną ściankę; przeważnie są to dwa sąsiadujące ze sobą regały: cały zielony z klasyką grecką i cały czerwony z klasyką łacińską, czasem –decyzją skorego do fantazji księgarza – tomy te są przemieszane, tworząc fakturę nie mniej rozpoznawalną. Zakup własnego Loeba to coś więcej niż zakup książki.
Marek Pacukiewicz Planeta Urbino (IV)
Są miejsca, które zapamiętuje się na długo – wydaje się, że na całe życie – chociaż było się w nich tylko przez chwilę. Nierzadko z natłoku wrażeń wyłaniają się krajobrazy, które wydają się wieczne właśnie dzięki ulotnemu doświadczeniu i niewyraźnemu wspomnieniu. To właśnie one projektują nasze nierozpoznane tęsknoty i niepewne wyobrażenia na wyidealizowaną przestrzeń zredukowaną tylko do najwyrazistszych linii, kształtów i barw. Ignotum per ignotam: podwójne zaprzeczenie staje się wzmocnioną afirmacją ulotnego trwania, w którym na chwilę – i na zawsze – zamknięte zostają wszystkie nasze złudzenia i rozterki. W ten sposób zostaje jednak również odcięta droga powrotna. Powtórna wizyta zmusiłaby nas do dostrzeżenia zmiany w tej wiecznotrwałej substancji. A może, niestety, w nas samych? Właśnie takim miejscem jest dla mnie Castel Cavallino.
Wojciech Kass Na Ortygii
Z tarasu domostwa widać Morze Jońskie, będące niemal na wyciągnięcie dłoni, trochę jak wystawiona na stół niebieska waza wypełniona małżami, ostrygami, krewetkami, ośmiorniczkami, kalmarami, ich kształtem i morskim zapachem. Znad morza codziennie wschodzi słońce wlewając w wąski kanion Via Giudecca oślepiającą falę lśnienia. Po stronie zachodniej wyłania się boczna ściana kościoła pod wezwaniem Filipa Apostoła oraz wieże dwóch innych, którym patronuje Niepokalana. Dalej ciągnie się stare miasto, a jego żywym sercem jest nieregularny i rozległy plac katedralny. Otaczają go okazałe pałace i kościół wyrosły na potężnych i archaicznie surowych kolumnach greckiej świątyni Ateny. Po niedzielnych mszach katedra ze swojej barokowej wieży grzmi wielodzwonnym Sursum corda. Życie na placu na chwilę zamiera, przechodnie zadzierają głowę, wypatrując potężnych instrumentów.
Ewa Bieńkowska Zimny Rzym
Próbuję wyobrazić sobie ich razem na ulicach, przy stoliku w pasażu Galleria Colonna. Nie odbijali za bardzo od rzymskiego tłumu; trzeba było posłuchać ich mowy. Czy kłócili się czasami o drobiazgi, o zapomnianą nazwę czy datę, o przesadne wydatki Jarosława? Starsi panowie, niewątpliwie z prowincji. Pomyślmy: było to rok przed wybuchem „Solidarności”, dziesięć lat przed upadkiem Muru Berlińskiego. Patrząc na tłum mogli być pewni, że ani czwarta część ze spieszących po Corso nie ma takiej wiedzy o mieście i o kraju jak oni, cudzoziemcy. I głębi spojrzenia w czas, obejmujący początki i końce ostatnich imperiów. Jarosław podejrzewał, że jego sprawy zupełnie nie obchodzą Pawła. I tu dodaje coś, co mnie porusza do łez. „Oto prawdziwe «oschłe serce» jak mój Migdałek najdroższy”. Migdałek, piesek ze Stawiska! Jarosław zawsze niekochany? Kochany mniej, gorzej niż sam kochał? I takiego odkrycia można dokonać w Rzymie.
Świadectwa Agnieszka Papieska, Andrzej Stanisław Kowalczyk „Między domem a tułaczką. O eseistyce Stanisława Vincenza”
Był pisarzem i filozofem, spisywał opowieści i mity starej kultury Hucułów, szukał prawdy i dzielił się z czytelnikami swoją mądrością. Liczne jego eseje, jakkolwiek erudycyjne, nie należą do książkowych i szeleszczących papierem, słychać w nich głos i śmiech autora. Vincenz bowiem nigdy nie naucza ex cathedra, szuka z czytelnikiem innego porozumienia, zachęca nas do zaprzyjaźnienia się z Sokratesem, Platonem, Dantem, Mickiewiczem – nawet jeżeli nie będą znali odpowiedzi na wszystkie nasze pytania, na pewno nie zbędą nas propagandowym frazesem czy kłamstwem. Znane powiedzenie Sokratesa, przekazane przez Ksenofonta: „Jestem nie tylko z Aten, jestem ze świata”, mogłoby doskonale odzwierciedlać drogę życia Vincenza, gdyby pod słowo „Ateny” podstawić „Słoboda Rungurska”. Tam właśnie, na Pokuciu w Galicji Wschodniej, 30 listopada 1888 roku przyszedł na świat Stanisław Vincenz.
Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
„Księga Przyjaciół” jest czasopismem internetowym. Publikujemy w nim wiersze, szkice, wspomnienia, recenzje książek. Co tydzień „Księga” wzbogaca się o kolejne cztery wpisy zaprzyjaźnionych z nami autorów, którzy zechcieli podzielić się swoimi wrażeniami.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek