HOME

Księga Przyjaciół

Agnieszka Papieska Na początku był słowik
Matka Jarosława Iwaszkiewicza – jak opowiada córka pisarza – tak bardzo lubiła słowiki, „że zawsze starała się umieścić swój pokój tak, żeby gdzieś niedaleko był słowik, którego z przyjemnością słuchała”. Jakby słowik był punktem stałym w przestrzeni, a ludzka siedziba – żartobliwie nazywana „nieruchomością” – zmieniała położenie w zależności od lokalizacji słowika.
Beata Bolesławska-Lewandowska Kasztan
"Najlepsze miasto świata" Cezarego Duchnowskiego z librettem opartym na książce Grzegorza Piątka wzbudza ogromne zainteresowanie. Teatr Wielki pęka w szwach. Na scenie dwie wspaniałe śpiewaczki – gwiazdy muzyki najnowszej: Agata Zubel i Joanna Freszel. Jak cudownie widzieć je razem! Okazuje się, że spotkały się po raz pierwszy, bo dopiero Duchnowski wpadł na pomysł, by dwa tak podobne soprany połączyć w jednym utworze. Uwielbiam je obie! Z radością ściskam po spektaklu, gratuluję też kompozytorowi. To był udany wieczór, potwierdzający, że muzyka najnowsza potrafi opowiadać o sprawach ważnych i robi to w sposób trafiający do serc słuchaczy.
Adam Poprawa Mniejsze listy (1)
Szlachtyczowy tekst stał się białym krukiem, skoro strona redakcyjna głosi, iż jest to „Wydanie I (i jedyne) / Nakład w 20-tu, numerowanych ręcznie i z osobna, egzemplarzach”. Dalej zaś: „Ku pamięci bliskich i życzliwych osób / Słów kilka o Sławomirze Mrożku // Pomysł, projekt (w tym okładki), koncepcja / artystyczna i wykonanie: / Stefan Szlachtycz // Zrealizowanie myśli Twórcy / za jego łaskawą aprobatą: / Tamara i Jacek Żurakowscy // Z najszczerszymi życzeniami / urodzinowymi // Warszawa 01 lipca 2020 roku”. Jest jeszcze rzeczywiście odręczny numer egzemplarza, jednak nie wypada chyba go podawać. Ze znalezionego w książce listu wynika, że kończący dziewięćdziesiąt lat autor postanowił obdarować przyjaciół, i w ten sposób powstała książka. Cóż, we wdzięcznej pamięci zachowuję "Tylko Beatrycze", ekranizację powieści wyreżyserowaną właśnie przez Szlachtycza, czy też jego film baletowy "Nihil est", niemniej nigdy nie miałem z artystą bezpośredniej okazji. "Hipka. Suplement do portretu artysty czasu młodości" kupiłem za niewygórowaną cenę w tym roku w antykwariacie.
Jacek Hajduk Nad Owidiuszem (12)
Jaką melodię wygrywa właściwie Owidiusz? Jak należy zaaranżować to dzieło, aby nam – żyjącym w gwałtownych, proteuszowych czasach – trafiło do przekonania? Nie jest to ani poemat o herosach, ani powieść; i nie jest to katalog mitów. "Metamorfozy "są przede wszystkim brawurową próbą opowiedzenia wszystkiego – „od początku świata aż po nasze czasy”: cały antyk grecko-rzymski zamknięty w zaczarowanej szkatułce. Są też przy tym misterną i piekielnie inteligentną grą – z językiem, z formą, z tradycją literacką, a i z polityką. Ale ja myślę o nich także jako o wielkim traktacie moralnym, poetyckim i metafizycznym w jednym – a taka poezja, wiemy dobrze, niestrudzenie poszukuje „formy bardziej pojemnej”. Stąd decyzja, by przekładowi, nad którym wciąż jeszcze pracuję, nadać rytm bardziej regularny – niech zafaluje!... Niech konie puszczą się w galop... Niech nadchodzi POTOP!
Anna Piwkowska Mój Nieborów (II)
Umarli – bliscy – dalsi – ukochani. Chciałabym, aby ta książka ich przywołała, aby znowu siedli przy nieborowskim stole, w niekończących się rozmowach o rzeczach wielkich i małych, w sypkim locie anegdot, wyszli przed pałac, usiedli na białych ławkach, zanurzyli się w gąszcz parku, w swoich często samotnych spacerach doszli do sadu i wyszli przez furtkę w zieloność puszczy bolimowskiej, gdzie sarny, jelenie i dziki zaprowadzą ich do leśniczówki w Siwicy, potem do Kaczewa i pozwolą bezpiecznie powrócić. Jeśli zapadnie zmierzch, wchodząc przez furtkę od strony lasu do parku, już na końcu lipowej alei zobaczą, że w bibliotece pali się lampa. Ojciec zawsze zapalał ją o piątej, aby, jak mówił, świeciła zbłąkanym wędrowcom. A przecież wszyscy jesteśmy zbłąkanymi wędrowcami.
Robert Papieski Śmiech Czechowa
Przyjrzyjmy się bliżej komizmowi młodego Czechowa. Czy nie jest on tej samej albo podobnej natury, co nieposkromiona skłonność do śmiechu młodego Adriana Leverkühna, bohatera Mannowskiego "Doktora Faustusa"? Czy młodzieńcze humoreski Czechowa nie przywodzą na myśl groteskowych powiastek Gogola? Czy byłby to zatem rodzaj widzenia we wszystkim aspektu komicznego, jakby do oka pisarza wpadł odłamek krzywego lustra? [...] Stoimy obok wydarzeń – śmiejemy się; uświadamiamy sobie, że opisana historia stanowi egzemplifikację powszechnego prawa, któremu i my podlegamy – smutniejemy. Być może Czechow szybko dostrzegł ten dualizm zjawisk: każda rzecz w swojej pełni ma określoną cechę i jej przeciwieństwo. Smutek zjawisk odsłania się przed nami, kiedy naśmiejemy się z czegoś do syta, gdy wyczerpiemy komiczny potencjał danego zjawiska.
Krzysztof Bielawski Epistolariusz biblioteczny – listy do Hajduka (I)
Ciągle zadziwia mnie Focjusz i jego "Biblioteka" z tą żelazną konsekwencją ciągłej lektury i pracowitych wypisów i z tym przejmującym wstępem, w którym czytanie jest jedynym możliwym i osiągalnym substytutem realizacji tej najważniejszej wspólnoty, jaką tworzy rytuał wspólnego czytania. To uporczywe, powtarzane do znudzenia na początku każdego rozdziału ἀνεγνώσθη – „zostało przeczytane” czyli „przeczytaliśmy…”. Focjusz był czytelnikiem uważnym. Jego technika czytania jest przedmiotem uporczywych badań naszych kolegów filologów i historyków [...]. Zdaje się ich niepokoić nieco to, że ewidentnie Focjusz jedne dzieła dokładnie streszczał, analizował i oceniał, a inne ledwie co wspominał, jakby niewarte były dokładniejszego studiowania [...]. Ta właśnie cecha "Biblioteki" jest dla mnie osobiście dowodem życia i wrażliwości, oddechem prawdziwości lektur, których nie da się mierzyć od sztancy, tak jak nie da się oceniać i hierarchizować ich „ważności”, ponieważ wszystkie razem tworzą uniwersum wrażliwości, w jakiej toczy się nasze życie i nasze dorastanie.
Wojciech Majcherek Pradziadek
Nie ma już śladu po domu Kruszyńskich. W czasie II wojny  światowej zajęli go Niemcy i potem zniszczyli. Leon Lubomir leży na cmentarzu w Turku. Miasto pamięta o nim, zasłużonym społeczniku. Jakiś czas temu wydana została przez miejscowe muzeum książka, zbierająca wszystkie prace Kruszyńskiego poświęcone historii Turku. Jedna z ulic nowego osiedla domów jednorodzinnych zyskała patrona w osobie mojego pradziadka. Powstała też wśród młodzieży tureckiego liceum inicjatywa, by Miejski Dom Kultury zyskał imię Leona Lubomira Kruszyńskiego. To miły gest, ponieważ w latach 60. ubiegłego wieku kierowniczką tej placówki była moja mama.
Katarzyna Kuczyńska-Koschany Pod tlenem – 55 sonetów (XXXII)
Sonet piąty, anemonowy (zawilcowy) otwiera triadę wierszy o kwiatach , w szóstym sonecie Rilke, poeta-ogrodnik, po raz kolejny w swej poezji przygląda się róży-królowej, w siódmym zaś kwiatom w ogóle – jako szczególnemu fenomenowi. W sonecie piątym mowa o istnieniu kwiatu jako istnieniu czystym. Kielich rozchyla się powoli: pełnia otwarcia to już pobliże zamierania, granica rozpadu. [...] Otwarty anemon nocą – na łące anemonów o zamkniętych we śnie płatkach – to taki sam wyjątek jak poeta wśród zwyczajnych ludzi.
Mariusz Wilk Szujnawołok (Byl)*
Po sześciu godzinach walki udało im się podejść do rybackiego stanowiszcza, gdzie miejscowi ukrywali się przed strietnikiem. Zmęczeni zalegli spać pokotem... Zaduch w faterze był taki, że radcę tytularnego Rybnikowa od razu wypchnęło na zewnątrz. Położył się z rybakami u ogniska. Na moment usnął... Raptem obudziła go dziwna ni to pieśń, ni mowa. Dziś powiedziałbym: zaonieżski rap. Otworzył oczy i ujrzał twarz starca nad ogniem. Starzyk opowiadał zaśpiewem zebranym przy ognisku o Sadko. Nie dowierzając uszom, filolog i etnograf w Rybnikowie ocykali się od razu.
Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
„Księga Przyjaciół” jest czasopismem internetowym. Publikujemy w nim wiersze, szkice, wspomnienia, recenzje książek. Co tydzień „Księga” wzbogaca się o kolejne cztery wpisy zaprzyjaźnionych z nami autorów, którzy zechcieli podzielić się swoimi wrażeniami.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Autorzy
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek