HOME

Księga Przyjaciół

Ewa Pobłocka Po Konkursie
Nagle z sali koncertowej przenosimy się w zupełnie inne miejsce, widzimy jakieś obrazy albo krajobrazy, zamykamy oczy, jesteśmy jakby nieobecni. Nie ma orkiestry, nie ma solisty, nie ma chóru jest… jakaś inna przestrzeń. Trochę mi to przypomina czytanie wiersza; chcemy poznać, zrozumieć jego treść (czy wiersze mają treść?) przesłanie, wyczuć oddech, poddać się rytmowi i nagle trafiamy na zderzenie dwóch słów, które sprawia, że doznajemy wzruszenia, musimy się zatrzymać, wsłuchać, wstrzymując oddech… I to właśnie jest magia. [...] Takie magiczne momenty zdarzyły się również podczas ostatniego Konkursu Chopinowskiego za sprawą Williama Yanga. Artysta przedstawił nieczęsto grywane podczas konkursu "Nokturny" z opusu 32. Zaprosił słuchaczy do swojego intymnego, pięknego świata operując światłem i cieniem, grając z cudownym rozkołysaniem - tempo rubato. Zwłaszcza "Nokturn" As-dur (napisany w rytmie ukrytego walca) zabrzmiał tak, że wyobraziłam sobie scenę z filmu "Wojna i pokój, w której Natasza tańczy z Księciem…
Krzysztof Bielawski Epistolariusz biblioteczny – listy do Hajduka (II)
Przeczytałem … trzynaście wersów "Odysei" Homera. [...] To nie byle jakie wersy i nie byle gdzie czytane. Są one bowiem zachowane na glinianej tablicy odkopanej ledwo co – w 2018 roku – niedaleko świątyni Zeusa w Olimpii. [...] Ta gliniana tablica jest tak naprawdę cegłą i została znaleziona w towarzystwie – by nie rzec na kupie – innych takich samych cegieł. Miały one wszystkie boki długości dwudziestu dwóch centymetrów i grubość około czterech. Datowana jest z dużą pewnością na przełom II i III wieku naszej ery. Tekst został wydrapany rylcem na glinie już podeschniętej, ale jeszcze niewypalonej. Mamy starsze papirusy i jednowersowe cytaty, ale cegła z taką ilością Homera na raz spadła nam prosto na głowę pierwszy raz. Jest to sam początek pieśni czternastej o spotkaniu z Eumajosem.
Elżbieta Lempp Galeria jednej fotografii (68)
Schody, okna, drzwi, podwórka. Często je fotografowałam. Za bramą kamienicy przy Józefa, na Kazimierzu, oczami wyobraźni widziałam stare, drewniane, schody. I takież okna. I zapuszczone podwórko. Rzeczywistość dała mi znacznie więcej. Schodząc z górnych pięter klatki schodowej, w jednej z dwu dziewczynek, przy otwartym oknie, zobaczyłam siebie. Może, dziesięcio- jedenastoletnią. Ułamki sekundy, żeby ją zatrzymać. Żeby ta, którą spotkałam, 22 czerwca, została ze mną na dłużej. Przynajmniej, na negatywie.
Jan Zieliński Spod powieki (N)
"Franz" Agnieszki Holland [...]. Piękny film o człowieku, który chciał latać jak ptak (jak kawka?), jak anioł. Który pisał jak ptak, albo jak anioł. Gimnastykował się jak anioł. Tańczył jak ptak. O jego prozie, równocześnie strasznej i śmiesznej. Także o całym przemyśle, jaki na jego sławie zbudowano. Pada tam zdanie, może trochę, ale chyba tylko trochę przesadzone, że stosunek stron zapisanych przez Kafkę do stron napisanych o nim wyraża się jak jeden do miliona. Zarazem jest to film o słowie, o jego wadze, o odpowiedzialności za słowo. Za każde słowo, słówko (znakomita scena z żebrakiem). I o tym, że jest związek (w sensie przeczucia, nie odpowiedzialności) między maszyną tortur, opisaną w "Kolonii karnej" (1914) a tym, co się w tej części Europy będzie działo trzydzieści lat po napisaniu opowiadania i dwadzieścia po śmierci autora. [...] I jeszcze jedno: to film o potrzebie ciszy, o ciągłej inwazji jazgotu i zgiełku.
Agnieszka Papieska Na początku był słowik
Matka Jarosława Iwaszkiewicza – jak opowiada córka pisarza – tak bardzo lubiła słowiki, „że zawsze starała się umieścić swój pokój tak, żeby gdzieś niedaleko był słowik, którego z przyjemnością słuchała”. Jakby słowik był punktem stałym w przestrzeni, a ludzka siedziba – żartobliwie nazywana „nieruchomością” – zmieniała położenie w zależności od lokalizacji słowika.
Beata Bolesławska-Lewandowska Kasztan
"Najlepsze miasto świata" Cezarego Duchnowskiego z librettem opartym na książce Grzegorza Piątka wzbudza ogromne zainteresowanie. Teatr Wielki pęka w szwach. Na scenie dwie wspaniałe śpiewaczki – gwiazdy muzyki najnowszej: Agata Zubel i Joanna Freszel. Jak cudownie widzieć je razem! Okazuje się, że spotkały się po raz pierwszy, bo dopiero Duchnowski wpadł na pomysł, by dwa tak podobne soprany połączyć w jednym utworze. Uwielbiam je obie! Z radością ściskam po spektaklu, gratuluję też kompozytorowi. To był udany wieczór, potwierdzający, że muzyka najnowsza potrafi opowiadać o sprawach ważnych i robi to w sposób trafiający do serc słuchaczy.
Adam Poprawa Mniejsze listy (1)
Szlachtyczowy tekst stał się białym krukiem, skoro strona redakcyjna głosi, iż jest to „Wydanie I (i jedyne) / Nakład w 20-tu, numerowanych ręcznie i z osobna, egzemplarzach”. Dalej zaś: „Ku pamięci bliskich i życzliwych osób / Słów kilka o Sławomirze Mrożku // Pomysł, projekt (w tym okładki), koncepcja / artystyczna i wykonanie: / Stefan Szlachtycz // Zrealizowanie myśli Twórcy / za jego łaskawą aprobatą: / Tamara i Jacek Żurakowscy // Z najszczerszymi życzeniami / urodzinowymi // Warszawa 01 lipca 2020 roku”. Jest jeszcze rzeczywiście odręczny numer egzemplarza, jednak nie wypada chyba go podawać. Ze znalezionego w książce listu wynika, że kończący dziewięćdziesiąt lat autor postanowił obdarować przyjaciół, i w ten sposób powstała książka. Cóż, we wdzięcznej pamięci zachowuję "Tylko Beatrycze", ekranizację powieści wyreżyserowaną właśnie przez Szlachtycza, czy też jego film baletowy "Nihil est", niemniej nigdy nie miałem z artystą bezpośredniej okazji. "Hipka. Suplement do portretu artysty czasu młodości" kupiłem za niewygórowaną cenę w tym roku w antykwariacie.
Jacek Hajduk Nad Owidiuszem (12)
Jaką melodię wygrywa właściwie Owidiusz? Jak należy zaaranżować to dzieło, aby nam – żyjącym w gwałtownych, proteuszowych czasach – trafiło do przekonania? Nie jest to ani poemat o herosach, ani powieść; i nie jest to katalog mitów. "Metamorfozy "są przede wszystkim brawurową próbą opowiedzenia wszystkiego – „od początku świata aż po nasze czasy”: cały antyk grecko-rzymski zamknięty w zaczarowanej szkatułce. Są też przy tym misterną i piekielnie inteligentną grą – z językiem, z formą, z tradycją literacką, a i z polityką. Ale ja myślę o nich także jako o wielkim traktacie moralnym, poetyckim i metafizycznym w jednym – a taka poezja, wiemy dobrze, niestrudzenie poszukuje „formy bardziej pojemnej”. Stąd decyzja, by przekładowi, nad którym wciąż jeszcze pracuję, nadać rytm bardziej regularny – niech zafaluje!... Niech konie puszczą się w galop... Niech nadchodzi POTOP!
Anna Piwkowska Mój Nieborów (II)
Umarli – bliscy – dalsi – ukochani. Chciałabym, aby ta książka ich przywołała, aby znowu siedli przy nieborowskim stole, w niekończących się rozmowach o rzeczach wielkich i małych, w sypkim locie anegdot, wyszli przed pałac, usiedli na białych ławkach, zanurzyli się w gąszcz parku, w swoich często samotnych spacerach doszli do sadu i wyszli przez furtkę w zieloność puszczy bolimowskiej, gdzie sarny, jelenie i dziki zaprowadzą ich do leśniczówki w Siwicy, potem do Kaczewa i pozwolą bezpiecznie powrócić. Jeśli zapadnie zmierzch, wchodząc przez furtkę od strony lasu do parku, już na końcu lipowej alei zobaczą, że w bibliotece pali się lampa. Ojciec zawsze zapalał ją o piątej, aby, jak mówił, świeciła zbłąkanym wędrowcom. A przecież wszyscy jesteśmy zbłąkanymi wędrowcami.
Robert Papieski Śmiech Czechowa
Przyjrzyjmy się bliżej komizmowi młodego Czechowa. Czy nie jest on tej samej albo podobnej natury, co nieposkromiona skłonność do śmiechu młodego Adriana Leverkühna, bohatera Mannowskiego "Doktora Faustusa"? Czy młodzieńcze humoreski Czechowa nie przywodzą na myśl groteskowych powiastek Gogola? Czy byłby to zatem rodzaj widzenia we wszystkim aspektu komicznego, jakby do oka pisarza wpadł odłamek krzywego lustra? [...] Stoimy obok wydarzeń – śmiejemy się; uświadamiamy sobie, że opisana historia stanowi egzemplifikację powszechnego prawa, któremu i my podlegamy – smutniejemy. Być może Czechow szybko dostrzegł ten dualizm zjawisk: każda rzecz w swojej pełni ma określoną cechę i jej przeciwieństwo. Smutek zjawisk odsłania się przed nami, kiedy naśmiejemy się z czegoś do syta, gdy wyczerpiemy komiczny potencjał danego zjawiska.
Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
„Księga Przyjaciół” jest czasopismem internetowym. Publikujemy w nim wiersze, szkice, wspomnienia, recenzje książek. Co tydzień „Księga” wzbogaca się o kolejne cztery wpisy zaprzyjaźnionych z nami autorów, którzy zechcieli podzielić się swoimi wrażeniami.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Autorzy
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek