ks. Jan Sochoń
Nieskończenie kochająca Tajemnica
Przywołuję wiersz Miłosza "Sens" z tomu "Dalsze okolice". Kiedy nad nim rozmyślam, widzę samego poetę, obarczonego ciężarem dramatycznego losu, mądrego, bo dźwigającego oścień egzystencjalnej kruchości, poszukującego Boga i Boga się lękającego, marzącego o sławie i niegodzącego się na rolę narodowego wieszcza. Wyobrażam go sobie, jak idzie przez życie, raz wolniej, raz przyśpieszając kroku. Jak pragnie zmysłowych podniet, a zarazem chce aury kontemplacji i duchowego uciszenia. [...] A skoro śmierć podąża niespiesznie wraz z każdym naszym gestem, każdym ruchem, zaakceptujmy ten stan rzeczy. To konieczny warunek, żebyśmy mogli zobaczyć „podszewkę świata”, przyjrzeć się osobistemu życiu i uświadomić sobie, co naprawdę znaczyło bycie człowiekiem. Kiedy umrzemy, nareszcie „to, co się nie zgadzało, będzie się zgadzać, a to, co było niepojęte, stanie się pojęte”. A jeżeli nie ma „podszewki świata”, jeżeli „drozd na gałęzi nie jest wcale znakiem / Tylko drozdem na gałęzi”, co wtedy? Nie pierwsi się nad tym zastanawiamy.