fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Robert Papieski Będziesz zdrowy?
Zając miał swoją sprośną śpiewkę, bo przekleństwo w jego ustach zamieniało się w jakiś miły dla ucha zaśpiew. Gdy coś go mocno wzburzyło, mówił, przeciągając pierwszą sylabę w dwóch słowach: „Będziesz zdrooowy? Chuuuja będziesz zdrowy”. Potem, ponieważ nie lubił przeklinać, skrócił tę inkantację do dwóch pierwszych słów. Wypowiadając je, uśmiechał się, a ten jego uśmiech miał w sobie coś z kruchego szczęścia.
Piotr Kłoczowski „Odcięcie”
Uważam "Odcięcie" Stanisława Rośka za jedną z najwybitniejszych książek o Brunonie Schulzu, a zarazem jedną z sekretnych „autobiografii jednego z nas” i stawiam ją obok "Weisera Dawidka", "Hanemanna", roczników „Przeglądu Politycznego” czy książek wydawnictwa słowo obraz / terytoria - wielkich twórczych dokonań Gdańska, miasta Wolności i jego „jednostkowych istnień”.
Anna Arno Kiedy dzieci śpią
Wyobrażam sobie, jak poetka klęka przy piekarniku, żeby sprawdzić, czy ciasto wyrosło. Jak powstrzymuje się przed pokusą uchylenia drzwiczek. Biszkopt jest delikatny, łatwo opada. Trzeba wyłączyć, kiedy już nie jest płynny, ale jeszcze drżący pośrodku. Matka poetki, pani Aurelia Plath przyjechała na kilka tygodni z Ameryki. Wyobrażam sobie, jak wynosi z łazienki zawiniętą w ręcznik roczną Friedę. Nicholas urodzi się za sześć miesięcy. Ted pisze list do Eliota. Widzę kucyk jasnych włosów Sylvii, kiedy klęczy przy piekarniku. Myślę o niej znowu, innej nocy, która przeszła do historii literatury. Przygotowała jeszcze kanapki i mleko na rano. Zanim odkręciła gaz, zatkała progi ręcznikami. Na górze spały dzieci.
Świadectwa Józef Czapski „Fragmenty «Dziennika wojennego»”
Jeżeli nie wrócimy do kraju, jeżeli wróci w najlepszym razie jakaś dziesiąta część, to przecie to może oddziałać na najlepsze w Polsce jednostki. Śmierć każdego z nas więcej mówi, niż powrót człowieka z tymi samymi niewypalonymi cierpieniami, wielkimi czy drobnymi wadami postarzałego i umniejszonego. A przecie większość z nas tak wróci i jeszcze będzie chciała nadrobić czas stracony, więc jeszcze poużywać sobie pospiesznie przed śmiercią. A śmierć to nie jest oszukaństwo i cierpienie wielkie tej śmierci w oderwaniu, to też jest prawda i wzniosła prawda, której żadna ironia się nie ima, bo najmizerniejszy z nas – w chwili cierpienia, rozdarcia i samotnej śmierci w tajdze czy w stepie – może być wielki i mieć naprawdę wagę i być dla tych, co żyją, wiecznym przypomnieniem, podnietą, kolcem w sercu.
Piotr Mitzner Albin Dziekoński
Młody ziemianin, urodzony w 1892 roku w Piotrowiczach w powiecie kobryńskim, po maturze zdanej w Rydze wyjechał na studia rolnicze do Belgii, które miały go przygotować do gospodarowania w zapisanym mu majątku Mogilowce w powiecie wołkowyskim, w dzisiejszej Białorusi. Naukę przerwał i, zagrożony gruźlicą, wyjechał do sanatorium w Davos, w Szwajcarii, krótko studiował romanistykę w Lozannie, by nie oddalać się od czarodziejskiej góry. I tak jak Hans Castorp, w chwili wybuchu Wielkiej Wojny, w 1914 roku wrócił do kraju, gdzie został wcielony do armii rosyjskiej. W 1917 roku wziął ślub z koleżanką ze studiów, Zofią Malińską. Po wojnie osiadł w Mogilowcach.
Marcin Sabiniewicz Zapisy nieobecności
Zapisuję te uwagi na marginesie "Trzech tłumaczek" Krzysztofa Umińskiego – książki będącej listem miłosnym skierowanym do Joanny Guze, Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej i Marii Skibniewskiej. Umiński wydobywa je z cienia tłumaczonych przez nie autorów – cienia, który świadomie wybrały. Oprócz talentu i pracowitości to właśnie Umiński ceni w swoich bohaterkach – skromność, bezinteresowną miłość do literatury. Powściągliwość. Dyskrecję. Wiarę w sztukę, która nie potrzebuje poklasku, żeby istnieć.
poczta redakcyjna Fantazjano „Paginy nie zagniesz”
Euzebiusz Pagina jako modelowy przykład redaktora technicznego (wiek trudny do określenia, grube okulary, na twarzy szyderstwo) cechuje się tym, że wie lepiej. Zwłaszcza lepiej od autora. Już krótka znajomość z Euzebiuszem Paginą wystarcza, by stwierdzić, że gdyby tylko nie musiał on tracić cennego czasu na głupie składanie książek, to mógłby je wszystkie napisać, i to o wiele udatniej. Niestety, Euzebiuszowi Paginie nie wystarcza sama świadomość intelektualnej i moralnej przewagi.
Świadectwa Marta Smolińska „Pamięć i cienie bliskich. Żółte instalacje Ewy Kuryluk”
Pamięć indywidualna Ewy Kuryluk zmedializowała się w cyklu żółtych instalacji. Artystka użyła w nim tkanin niczym skóry, na której zapisuje się czas, oraz fotograficznych wizerunków, tworząc z nich pełne wyrazu „kolaże”. Żółte tkaniny stają się więc „cielesnymi tablicami”, na których doświadczenia odciskają się jak na mitycznym woskowym podłożu, pozostawiając ślad. Paradoksalnie są one zasłonami, które jednocześnie zasłaniają i odsłaniają przeszłość, a także łączą ją z teraźniejszością.
Andrzej Stanisław Kowalczyk Brewiarz
Karpiński, który w swojej twórczości od tematów politycznych bynajmniej nie stronił, jako jeden z pierwszych (a może po prostu pierwszy) dostrzegł artystyczną doniosłość przesłania „Kultury”, jej personalistycznego ducha. [...] Nigdy nie czytał (ani nie pisał) jak literaturoznawca. Czytał na własny rachunek, zadając dziełom pytania przede wszystkim prywatne. Najwyżej cenił „książki zbójeckie”, które raz przeczytane nigdy już swoich czytelników nie opuszczają, „prześladując” ich przez całe życie. [...] Na własny użytek nazywam „120 dni Kultury” brewiarzem.
Świadectwa Andrzej Friszke „Łukasz”
Łukasza Kądzielę poznałem zimą 1976 na 1977. Był to rok działalności Komitetu Obrony Robotników, poczerwcowych represji, zbiórek pieniędzy na uwięzionych i wyrzuconych z pracy robotników Radomia i Ursusa oraz listów podpisywanych w ich obronie. Studiowałem na drugim roku historii, Łukasz był na trzecim. Należał do liderów grupy, która w naszym Instytucie Historii Uniwersytetu Warszawskiego organizowała te działania. Zwracał uwagę wyglądem – prawie dwa metry wzrostu, czarna broda, okulary, silny głos.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Warto również przeczytać...