HOME

Księga Przyjaciół

Mariusz Wilk Redaktor
Dwie cechy Redaktora szczególnie mi imponowały, jego dziecięca wręcz skłonność do zabawy oraz niezwykła precyzja w pracy, ba, w życiu. Tę pierwszą najlepiej charakteryzuje jego natychmiastowe wejście w grę, którą mu zaproponowałem, a mianowicie podjęcie przez niego zawikłanej biurokratycznej wołokity w celu ustanowienia na terenie Wysp Sołowieckich [...] kor-punktu paryskiej „Kultury”. [...] Natomiast jego precyzji, zarówno w pracy redaktorskiej, jak i tej życiowej zawdzięczam, że w ogóle piszę! W czasach naszej współpracy łącznikiem pomiędzy nami była zwykła poczta (Sołowki to wyspa i samolot z pocztą przylatywał dwa razy w tygodniu jak nie wiało, jak wiało to nie przylatywał), a w wyjątkowych wypadkach aparat telefoniczny na poczcie. Zamawiało się tedy Paryż i czekało czasem godzinę, czasem dwie...
Paula Sawicka Zapiski ze stanu wojennego w szarym stukartkowym zeszycie (III)
Od pięciu dni Mirek ma 36 lat. Niezadługo i moje urodziny. Czy też będą wojenne? Ostatnio często zadaję sobie pytanie czy przeżyliśmy już swoją „porcję wolności”. Wygląda na to, że opuszcza mnie już nadzieja. Może jednak będzie to tylko chwilowe. Informacje, które napływają świadczą o tym, że w kraju dzieje się dużo, że wszędzie się gotuje, że ludzie nie mają zamiaru jeszcze się poddawać. To powinno krzepić.
Beata Bolesławska-Lewandowska Warszawska Jesień
Warszawska Jesień od początku niosła nadzieję. Nadzieję na odnowienie kontaktów z Zachodem, na poznanie najnowszych muzycznych tendencji, na wyrównanie szans dla rodzimych kompozytorów od 1949 roku szczelnie odciętych „żelazną kurtyną”. [...] Warszawska Jesień stawała się wzorem. Pokazywała, jak organizować festiwal nowej muzyki, jak inspirować własnych kompozytorów. To na Warszawę patrzyli twórcy festiwali w Palermo, Dublinie, a nawet dalekim Rio de Janeiro. Znaczenie Warszawskiej Jesieni pozostaje zatem dla współczesnej kultury muzycznej niepodważalne. To dziedzictwo, z którego zawsze powinniśmy być dumni!
poczta redakcyjna Paweł Panas „Dwie wieże Wojciecha Karpińskiego”
Kończąc zapis o niezapomnianym doświadczeniu niskiego przelotu nad sercem Manhattanu, Wojciech Karpiński podsumowywał kulminacyjny moment tego doświadczenia oraz towarzyszące mu własne wzruszenie: „Szukając cudzych cieni w kanionach nowojorskich ulic, starałem się odnaleźć znajome budowle, szukałem ulubionych drapaczy, odnajdywałem je we właściwym miejscu, choć w odnowionym kształcie. [...] Zobaczyłem bliźniacze wieże World Trade Center. Nadal stoicie. Cieszę się”. Dwadzieścia lat później, 11 września 2001 roku, cały świat wstrzymał oddech, obie wieże w tragicznych okolicznościach przestały istnieć. Ich upadek można było śledzić na ekranach telewizorów. W jednej chwili zmieniła się Ameryka, zmienił się Nowy Jork, odtąd nic nie było już takie samo jak wcześniej. Kiedy więc czyta się dzisiaj ostatnie zdania zapisu Karpińskiego z 1981 roku, trudno nie dostrzec ich profetyzmu.
Jarosław Ławski Dolina ciemnych wierszy
Poeta pomyśli, że można pocierać koraliki owocu derenia, by krzesać z nich modlitwę. Na chwilę wie, że oprócz "jest" i "nie ma nic" istnieje "Boskie ale" [...]. Wtedy, wbrew prawdzie widzenia, które go przeszyło w ciemnej dolinie, pisze: wyczekuj, tasuj, czekaj, a może o-czekuj. Jak w wierszu Wojciecha Kassa.
Elżbieta Lempp Galeria jednej fotografii (66)
Wracając, w czerwcu 1987, znad rzeki, gdzie rośnie papirus, natrafiliśmy na sesję zdjęciową. Panna młoda, w białej sukni z długim welonem, i pan młody, w czerni, pozowali w plenerze. Po sesji, wyjęte z ram ślubnej fotografii, weselne towarzystwo przedzierało się, przez zboża i wysokie trawy do - zaparkowanych w cieniu drzew - samochodów. Złączone więzami wzajemnej pomocy.
Aleksander Fiut Litwa w kilku odsłonach
Jaka była i jest moja Litwa? A dokładniej mówiąc: moje Litwy, gdyż jawiła się ona w moim życiu w różnych jego okresach i zmieniających się z czasem przebraniach i odsłonach. Poprzez wielorakie, powikłane związki literatury z rzeczywistością; tego, co wyobrażone, z tym, co zobaczone i dotknięte; świata przetworzonego w fikcję, nierzadko poddanemu rytmowi poetyckiej składni, a z drugiej strony – realnych faktów i konkretnych postaci; dokumentów historycznych, odsyłających ten kraj w zamgloną przeszłość, a także dotkliwej, raniącej aktualności, która wdzierała się z ekranów telewizora, z mediów społecznościowych, z gazet, z zasłyszanych wieści.
Beata Bolesławska-Lewandowska Wojenna tułaczka Mycielskiego
Brygada Mycielskiego wycofywała się w stronę Stryja i Sambora. Jednak po informacji o wejściu do Polski od wschodu wojsk sowieckich zaprzestano dalszych działań. Część oddziałów przekroczyła granicę węgierską i na Węgrzech złożyła broń. Mycielski wspominał ten czas: „40 lat temu – (to było 18 września?) – przekraczałem w Karpatach Przełęcz Użocką z całą kompanią – oddaliśmy broń Węgrom – jakiś ich generał stał «na baczność» i płakał, jakiś nasz podoficer zastrzelił się kilka kroków od nas, pod lasem. Polska scena, sceneria też”. On sam przedostał się do Budapesztu, gdzie poszedł prosto do Jánosa Esterházyego. Jak pisał po latach: „W 1939 roku otworzył mi Bibi Esterházy drzwi na Istenhegyi útca w Budapeszcie, gdy wylądowałem tam boso prawie, bo w podartych pantoflach, które mi dali dobrzy Żydzi w Uszhorodzie – nogi miałem we krwi od marszów wrześniowych. Byłem bez koszuli, w jakimś kusym swetrze. Pamiętam kolację u nich, zastawioną jedzeniem – zawrót głowy wszystkim, co było na stole – winogrona, na końcu kawa, cygaro. Gdy położyłem się spać, dostałem boleści".
Paweł Hertz Nad stawem u Lambertów*
Żegnać, opuszczać skazanych przez historię, opuszczać ich w chwili decydującej, w chwili, gdy los ich jest przesądzony, a nasz wybór może być jeszcze dokonany — to nie zawsze jest tchórzostwo lub zdrada. Często łatwiej bywa zginąć wspólnie niż zdecydować się na ocalenie samemu. Tym razem zwyciężyło we mnie przekonanie o niesłuszności sprawy Lambertów, o bezcelowości dalszej ich gry na scenie świata, choć sam w tej grze brałem przecież udział. Pod wpływem gwałtownego wstrząsu spadły ze mnie lambertowskie opończe, którymi dotąd byłem owinięty przed światem, choć czas wojny tu i ówdzie już je poszarpał. Historia często ułatwia nasze postanowienia, utwierdza nas w słuszności naszych niejasnych myśli, bywa akuszerką naszych czynów. Pomaga, jak nauczyciel w czasie egzaminów dojrzałości ulubionemu uczniowi, w rozwiązaniu trudnego zadania.
Jacek Hajduk Nad Owidiuszem (10)
Owidiusz do literatury aż gęstej od „cnót”, „powinności” i „obyczajów przodków” wniósł powiew inności. Poezją wolną i frywolną – służącą Człowiekowi, nie Ojczyźnie – tępiejących pod nowym reżimem Rzymian ustrzec próbował od śpiączki, w którą i tak w większości zapadną na długie wieki. Nie mógł, oczywiście, jawnie podnieść pióra na Augusta, ale… poszukiwał. Gdyby skończył karierę wtedy, i tak mógłby umierać spokojnie i w poczuciu, że unieśmiertelnił się swoją poezją. Ale on dopiero się rozkręcał.
Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
„Księga Przyjaciół” jest czasopismem internetowym. Publikujemy w nim wiersze, szkice, wspomnienia, recenzje książek. Co tydzień „Księga” wzbogaca się o kolejne cztery wpisy zaprzyjaźnionych z nami autorów, którzy zechcieli podzielić się swoimi wrażeniami.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Autorzy
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek