fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Dariusz Czaja Pandemia i wirus apokalipsy
Z perspektywy antropologicznej, najbardziej może zdumiewającą cechą epidemii koronawirusa była reaktywacja sytuacji i zachowań znanych z historycznych opisów moru. Odrodzenie archaiki w samym sercu nowoczesności. Oto bowiem w technologicznie zorientowanej współczesności, okablowanej po sufit, podbijającej kosmos i wykorzystującej na co dzień najnowsze techniki leczenia, pojawia się znienacka niewidzialna moc, której ujarzmić nie sposób. Okazało się, że zbiorowe reakcje na spotkanie z niewiadomym zastanawiająco przypominały te, które odnotowywano w historycznych relacjach.
Agnieszka Kania Wróżbita
Lekarz, poeta, wicekanclerz Uniwersytetu Wiedeńskiego Johannes Cuspinian z obrazu Lucasa Cranacha Starszego to typ wiecznego chłopca. Tęgawy blondyn z cienkimi kręconymi włosami, świdrującymi oczami i perkatym zaczerwienionym nosem. Ma krótką szyję i jasną karnację ludzi Północy (pierwsze promienie słońca spieką go na raka). Na lnianą koszulę narzucił ciemny płaszcz podbity futrem. Upierścieniowanymi, pulchnymi jak serdelki palcami znaczy stronę oprawionej w skórę książki. Za nim pejzaż: rdzawe dolomity z twierdzą na szczycie (podobną do fortecy w miasteczku Kronach). Osobna skała dla samotnej czworokątnej wieży, na lewo lodowiec (widać, że malarz znał gleczer tylko z opowiadań). Na niebie ptactwo. Sowa, która pomyliła noc z dniem, chwyciła w szpony krzykliwego bażanta. Sroka i czapla fruwają po cichu. Pod nimi łąka. Spory ruch jak na alpejską dolinę: siedem kobiet, z tego trzy całkiem gołe. Krytycy sztuki mówią o nich „muzy”. Jest więc bogini pływania żabką, bogini prania bielizny, bogini wcierania wonnych olejków, bogini nicnierobienia i spacerów po lesie.
Marcin Sabiniewicz Szukając Wilna
Zatrzymaliśmy się w Wilnie przy jednej z wąskich, pochyłych uliczek w centrum miasta. Kontury budynków w ciemności zacierały się, co w niczym mi nie przeszkadzało. Znałem Wilno, mieszkałem w nim na długo, zanim po raz pierwszy tam przyjechałem. Jawiło się w blasku jakiejś niemożliwej do osiągnięcia na ziemi czystości w poezji Miłosza. Poniemieckie miasteczka – Ziębice, Ząbkowice Śląskie – znane mi od dzieciństwa upodobniały się do niego. Niech tu będzie wyraźnie powiedziane: to, co wewnętrznie przeżyte, ma prymat nad zewnętrznymi wydarzeniami. Rzeczywistość nie jest czymś danym, ale celem, do którego się dąży, nieuchwytnym i zagadkowym. A jeżeli można przewidywać przyszłość – bo istnieje gdzieś, poza zasięgiem naszych decyzji i ich konsekwencji – to można też widzieć przeszłość, istniejącą w jakimś niewyobrażalnym dla nas teraz. Co tłumaczyłoby głosy na pochyłej uliczce, które dobiegły mnie zaraz po przyjeździe.
poczta redakcyjna Ars amandi
Od kilku miesięcy zaczytuję się w dziele A. J. Lieblinga "Między posiłkami. Apetyt na Paryż" w świetnym przekładzie Anny Arno. Stało się ono moją biblią i będzie nią, aż nie pojawi się nowa. Otóż ten dowcipny autor nie ogranicza się tylko do kulinariów, lecz sporo miejsca poświęca paryskiej ars amandi.
Agnieszka Papieska Syn telegrafisty z Aracataki
Baśniowy sposób opowiadania, w którym zacierają się granice między tym, co rzeczywiste, a tym, co fantastyczne, sprawia, że łatwo ulec czarowi tej powieści. Sto lat to czas, w którym spełnia się los siedmiu pokoleń rodziny Buendía, zbiegając się z historią wioski Macondo od jej założenia aż do upadku. Te zewnętrzne zdarzenia to jedna warstwa powieści, prawdziwy jednak dramat rozgrywa się w planie mitycznym, gdyż w nim dopiero możliwe jest zbliżenie się do istoty ludzkich spraw. W tym planie "Sto lat samotności" to opowieść o początku i końcu świata, ale także o miłości, samotności i śmierci, o wiecznej zagadce istnienia.
Elżbieta Lempp Galeria jednej fotografii (23)
Dla Albrechta kontakty osobiste z pisarzami były ważne. W długi weekend, 1 listopada 2001, pojechaliśmy z naszą Olą w Beskid Niski do Andrzeja Stasiuka. Następnego dnia, po śniadaniu, Andrzej i Monika pokazali nam okolicę. Odwiedziliśmy cmentarz łemkowski.
Anna Arno Książka w zielonym płótnie
Książka w zielonej oprawie trafiła do antykwariatu, gdzie natknęła się na nią ciotka. Ponad pół wieku później powieść Josepha Freemana z dedykacją dla Hanny Mortkowicz-Olczakowej nie zainteresowała antykwariusza. Leży na moim biurku. Nie tylko książki mają swój los, ale także towarzyszą naszym losom, a nawet je współtworzą. Joseph Freeman to pisarz nieomal całkowicie zapomniany. Jego książki wypożyczam w wirtualnej bibliotece. Idę po jego śladach, zaczynając od zdawkowych, nieścisłych notek w internetowych encyklopediach („urodził się w Polsce”). Moje spotkanie z Freemanem jest przypadkowe. A jednak pozwalam się prowadzić. Poruszyła mnie troska, z jaką ciotka traktowała tę książkę.
Dawid Szkoła Joseph Roth
Dla ubogiego chłopca z odległych Brodów nagle zaświeciło słońce, a los stał się łaskawy. Roth osiągnął sukces literacki i finansowy, miał piękną żonę i świetlaną przyszłość. Gazety wysyłały go na długie miesiące do Moskwy i Paryża, aby stamtąd słał felietony, książki jego zaś sprzedawały się wyjątkowo dobrze i powoli ich autor zapisywał się w historii literatury światowej. Jednak ludziom urodzonym pod czarno-żółtym słońcem dane jest wyłącznie – powołując się na Musila – poczucie ewentualności i niepewność. Nic nie jest stałe, nic nie jest trwałe, jak nietrwała była monarchia Franciszka Józefa i Galicja, jak wątpliwe jest ludzkie życie.
Joanna Olczak-Ronikier Zaświaty
Wierzę, że w Zaświatach będzie tak, jakbym chciała. Myślę o tej krainie często, zaglądam tam i sprawdzam, czy wszystko w porządku. Moi najbliżsi: matka i babka czekają na mnie. Ale nie popędzają. Wieczność nauczyła je cierpliwości. Choć, kiedy czują moją niewidzialną obecność, odrywają się od najbardziej pasjonującej rozmowy z panią Żeromską, o Stefanie, naturalnie, albo z Marią Paczowską o Gombrowiczu i zaczynają się o mnie martwić.
Joanna Ugniewska Jak można być neapolitańczykiem?
W Neapolu doświadczenie autobiograficzne i doświadczenie miasta splatają się w jedno, a ich idealnym wyrazem jest formuła „pięknego dnia”, prymarny obraz na dnie pamięci, tkwiący tam niczym zatopiony statek. „Piękny dzień” to nie tylko ciąg zmysłowych doznań – kąpiele w morzu, wyprawy na Capri i Ischię, łowienie ryb, smaki i zapachy – lecz i niezmienny punkt odniesienia, miara wszystkiego, nietzscheańskie Wielkie Południe zawieszające czas.
Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
„Księga Przyjaciół” jest czasopismem internetowym. Publikujemy w nim wiersze, szkice, wspomnienia, recenzje książek. Co tydzień „Księga” wzbogaca się o kolejne cztery wpisy zaprzyjaźnionych z nami autorów, którzy zechcieli podzielić się swoimi wrażeniami.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Cenimy państwa prywatność
Cookie settings
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Cookie settings
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Cookies set by Google for logged in users.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

There is no cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

There is no cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Cookie settings