fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Jarosław Ławski Życie i dzieło Jana Parandowskiego
Jest to dzieło naukowe o wysokim stopniu otwartości – na miłośnika literatury, który unika żargonu, na młodego badacza, edytora. Nie ma tu ani śladu ekspozycji narratora, kokieterii wobec czytelnika, czy tak czasem nieznośnego żywiołu dygresji, ocen, dopowiedzeń. To fakty – pieczołowicie zebrane i uporządkowane tysiące faktów są fundamentem, na którym buduje się tutaj złożony obraz życia i dzieła Parandowskiego, pisarza najwidoczniej znanego do tej pory tylko powierzchownie.
Jerzy Stempowski Korespondencja z Krystyną Marek (7)
Bolingbroke formułuje zasadę ogólną, ważną dla wszystkich podobnych wypadków. Zagadnienia polityczne, pisze, posiadają różną wagę, zależnie od tego, czy dotyczą zachodniej czy wschodniej Europy. Tak zwany system polityczny europejski odnosi się tylko do Zachodu i nie obejmuje wcale Europy Wschodniej. [...] Jako pilny czytelnik Machiavellego, Bolingbroke przedstawia tę zasadę jako pewnego rodzaju prawo natury, działające bez względu na to, co my o nim myślimy. Już sama rola grana przez książkę Bolingbroke’a w wykształceniu statystów sprawiła, że w ciągu dwu stuleci większość polityków Zachodu była przekonana o istnieniu takiego prawa natury. W naszych czasach mało kto wiedział już, kto sformułował to prawo — nazwijmy je prawem Bolingbroke’a. [...] O ile pamiętam, żaden historyk polski, od szkoły krakowskiej do Askenazego, nie wzmiankuje prawa Bolingbroke’a i nie szuka w nim objaśnienia historii Polski w XVIII i XIX w. Omyłka Polaków jest tym bardziej uderzająca, że urok i oryginalność cywilizacji polskiej stanowiły te jej części składowe, których Zachód nie posiadał.
Jakub Dolatowski Trzcina z Witolina, kaneh znad Jordanu
Niegdysiejszy mój student, Adam Kapler, wspomniał, że tej jesieni uczczona zostanie pamięć przedwojennej, żydowskiej farmy na warszawskim Grochowie, w Witolinie (obecnie to strony wielkich bloków osiedla Ostrobramska). Farma [...] była miejscem przygotowań („hachszara”) do wyjazdu do Palestyny i pracy żydowskich chaluców i szomrów. W latach przedwojennych w takich farmach, rozsianych po kraju, młodzi Żydzi praktykowali w zawodach na co dzień im z gruntu obcych, ale takich, jakie miały być przydatne w planowanym życiu; oddawali się na przykład – człowiek by o tym nie pomyślał! – rybołówstwu, zarówno temu „śródlądowemu”, na rozlewiskach Piny, jak i „przybrzeżnemu”, w Gdyni. Pracowali z radością, jaką dawała im myśl o powrocie do ziemi ojców, i o przyszłości, którą chcieli sami ułożyć i jaka miała być zupełnie odmienna od tego, co znali.
Marcin Sabiniewicz Kraina poezji
Dramatyczną próbę usunięcia sprzeczności między życiem a poezją podjął Stachura. Jego artystyczne osiągnięcia nie są na miarę Miłosza czy Zagajewskiego, jednak przynależy do krainy poezji swoją żarliwą obecnością. Prawy i czysty poeta, jak określił go Miłosz, który nigdy nie wypowiadał takich słów przypadkowo. Kiedy Stachura pisze, że „Wszystko jest poezja” chce po prostu, żeby zwiastowanie, jakim jest każdy prawdziwy wiersz, nigdy się nie kończyło. Zauważmy jednak, że mówić tak to tyle samo, co stwierdzić, że nic poezją nie jest – wiersz jest stanem skupienia innym niż codzienna rzeczywistość i tylko przez doświadczenie tej ostatniej możemy poezję rozpoznać.
Elżbieta Lempp Galeria jednej fotografii (48)
W stolicy Meksyku, w kwietniu 1993, nie udało mi się zrobić portretu Sławomira Mrożka - pisarza spotkałam, jesienią tamtego roku, we Frankfurcie nad Menem. Trafiłam za to na licznych pisarzy przy biurkach, ustawionych na placach. Wystukiwali listy, petycje, podania dla - niemających własnych maszyn lub nieumiejących pisać - klientów. Ten obrazek pomógł mi zrozumieć, dlaczego tamtejsze metro używa piktogramów i jest tak proste w obsłudze.
Katarzyna Kuczyńska-Koschany Pod tlenem – 55 sonetów (XVIII)
Dla Rilkego ważny był rodowód – ten poetycki jeszcze istotniejszy niż domowy. [...] Ważna była Praga – miejsce narodzin, Prager Kreis – krąg twórczego wykluwania się, czeska mowa (Rilke nigdy nie uważał się za poetę niemieckiego czy austriackiego, a po Wielkiej Wojnie przyjął obywatelstwo Czechosłowacji), ważne było genderowe poczucie, że tworzenie ma w sobie coś z kondycji kobiecej (z przyjmowania i rodzenia – jak mawiał poeta), ważne przeżycie Rosji – religijne czy quasi-religijne, pozwalające poezji istnieć jako duchowości autonomicznej, ważny romans z Lou Andreas-Salomé – okrzepnięcie, dojrzewanie [...], ważny Paryż, gdzie dzięki terminowaniu u Rodina młody poeta stał się sobą, ważni Cézanne i Picasso – jako  jednocześni mistrzowie nowoczesności i warsztatu, ważne zamki, Duino i Muzot – może właściwe domostwa poety… I tu docieramy do styku dwu tęsknot arystokratycznych Rilkego: metaforycznej i nie.
Bogdan Tosza Mieć „Oko”
Zacząłem często bywać w pracowni na ul. Wrzesińskiej. Mogłem oglądać powstające prace, prowadzić rozmowy przy muzyce z kaset na marniutkim magnetofonie. Najczęściej słuchaliśmy pieśni Okudżawy i Wysockiego, których Stanisław Rodziński był zagorzałym wielbicielem, jak zresztą całej niezależnej kultury rosyjskiej. Dzielił tę pasję ze swoim przyjacielem Józefem Czapskim, jak powiedział podczas któregoś ze spotkań. Kiedy zwierzyłem się z zainteresowania autorem "Oka" otworzył się przed nami nowy wielki temat rozmów. I chyba tylko raz wtedy, odpowiedziawszy na pytanie, skąd znam książkę Czapskiego, mówiliśmy o Włodzimierzu Hodysie.
Wojciech Kass List do niepoznanego poety (X)
Ryszard Kapuściński mówił mi – wszystkiego jest za dużo, za dużo panie Wojtku. Dodałbym też, że wszystko śmiga jakby zostało oparzone i samo z siebie naznaczało się koniecznością speedu, spleen już był, teraz chodzi o speed. [...] Słowem współczesność pędzi, a ponieważ pędzi, to nie daje sobie szansy na pochwycenie czegokolwiek, zanurzenia się w czymkolwiek (mam na myśli namysł i to, co dostrzegamy nie gnając: cień, kontur, zarys, linię oraz inne uchwyty kształtu), skazując się w rezultacie na rzeczywistość, która się zamazuje i dalej – rozmazuje w plamę.
Przemysław Pawlak „Wspomnienia” Henryka Jasieńskiego
Niepublikowane „Wspomnienia” Henryka Jasieńskiego z lat 1894–1914 to wyjątkowe rozważania krakowskiego inteligenta o nieprzeciętnym zmyśle obserwacji i ostrym piórze, bezkompromisowo ferującego estetyczne wyroki i ciekawie opisującego śródziemnomorskie podróże. Jak twierdził Jasieński: „najistotniejsze znaczenie i właściwy sens „Wspomnień” polega na tym, że rejestrują one bez opuszczeń i komentują wyczerpująco wszystkie te gwałtowne uczucia, z jednej strony aprobaty, uznania, umiłowania i admiracji, a z drugiej niechęci, wstrętu, protestu i buntu, którymi samodzielnie myślący człowiek, a zwłaszcza samodzielne i rozgarnięte dziecko, reaguje w miarę ich poznawania, na nasuwające mu się, a bardziej jeszcze na narzucone reguły postępowania, pojęcia obyczajowe, wzory kulturowe, mody i konwencje, i w ogóle na wszelkie nakazy i zakazy o niejasnym albo ukrywanym uzasadnieniu”.
Wojciech Karpiński Strona z dziennika: Berlin
Po raz pierwszy jasno ujrzałem planowaną książkę o Berlinie stojąc przy Bramie Brandenburskiej i patrząc na jedno drzewko i na puste pole ciągnące się daleko aż za Potsdamer Platz. I potem, gdy nieraz wracając z barów przejeżdżałem przez Fuggerstraße, gdzie Gombrowicz leżał przez dwa miesiące, przez Tiergarten aż do Hansaplatz, często spod kół czmychały króliki. Myślałem wtedy o wierszu Miłosza o zającu, myślałem o Gombrowiczu, myślałem o duchach nawiedzających mnie w tym mieście, przecież nie pięknym jak Paryż, czy Wenecja, czy Rzym czy Florencja, nie będącym takim spiętrzeniem energii jak Nowy Jork. W Berlinie fascynowała mnie domagająca się odczytania pustka tam, gdzie kiedyś był ruch i znów będzie, fascynowały mnie duchy tego miasta, nieobecność, brak, spokój podszyty trwogą, niepamięć zasłaniająca pokłady pamięci. Nic mnie nie odrywało od śledzenia moich zwidów. Berlin do mnie mówi w czasie teraźniejszym, ale teraźniejszość w tym mieście nie jest dla mnie najważniejsza.
Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
„Księga Przyjaciół” jest czasopismem internetowym. Publikujemy w nim wiersze, szkice, wspomnienia, recenzje książek. Co tydzień „Księga” wzbogaca się o kolejne cztery wpisy zaprzyjaźnionych z nami autorów, którzy zechcieli podzielić się swoimi wrażeniami.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek