fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Marek Radziwon Przemówienie jubileuszowe
Goławkin szukał przebrania, ukrycia i w końcu zarył się w norkę z literaturą dziecięcą, ale był wspaniałym grafikiem i malarzem, a przede wszystkim, jak się po studiach plastycznych w Leningradzie okazało, utalentowanym pisarzem obdarzonym niezwykłym poczuciem humoru. Jednak jego z ducha charmsowskie miniatury nie cieszyły się wzięciem oficjalnych czasopism literackich.
Eva Hoffman Kryzys
Być może ten dziwny, surrealny kryzys na nowo uświadomi nam naszą własną kruchość, nieodłącznie przypisaną do ludzkiej egzystencji. Albo, inaczej mówiąc – odsłoni ciemną stronę ludzkiej kondycji. I być może – kto wie – może zmienimy kierunek, w którym prowadzimy nasze ludzkie społeczeństwa. Może wirus nam przypomni, że żyliśmy przy groteskowym wręcz poziomie ekonomicznych nierówności. Zmusi do międzynarodowej odpowiedzialności za najsłabszych i przypomni o obowiązku włączenia wszystkich członków społeczeństw w sieć opieki i solidarności.
Robert Papieski Próba pastiszu
Sérénité oznacza wewnętrzne rozjaśnienie, uspokojenie – stan ducha osiągany z trudem, nawet w późnym wieku. W przypadku Iwaszkiewicza ów stan wpływa zarazem na sposób pisania, w gruncie rzeczy ów stan ducha jest „stanem” pisania – jakby pisała sama dusza, bez pośrednictwa ręki. Gdy się nad tym dokładniej zastanowić, jest to metoda pisarska moralnie podejrzana, bo największe ludzkie udręki, narodowe cierpienia i historyczne burze tracą swój dramatyzm, który roztapia się w pogodzie ducha autora, w jego stylu. Najbardziej wstrząsające występki stają się niepokojąco ładne, bo są ładnie, spokojnie opisane. Czy nie to właśnie miał za złe Iwaszkiewiczowi Józef Czapski, określając tę postawę jednym słowem: estetyzm? Ale co ma zrobić człowiek, który nie wierzy w możliwość naprawy świata i ludzi, który jest przekonany o daremności buntu wobec zła? Próbuje złapać zło w pajęczynę piękna, ufając, że zło wpięte w piękno, jeśli nie znika zupełnie, to traci na impecie.
Anna Arno Nowy Jork po piętnastu latach
Czasami śni mi się, że jestem w Nowym Jorku. Co parę lat przyjeżdżam; sprawdzam, co trwa, a gdzie zastanę zamalowaną szybę: „lokal do wynajęcia”. Kiedy opuszczamy miasto, które stało się bliskie, własne i oswojone, egoistycznie chcielibyśmy je zachować, jak w szklanej kuli, którą wystarczy potrząsnąć, żeby spadł śnieg. A z drugiej strony trudno uwierzyć, że to miasto żyje i zmienia się bez naszego nadzoru, pod naszą nieobecność. Ale powrót do Nowego Jorku za każdym razem daje uczucie wolności. Ameryką, do której dziś przyjeżdżam, rządzi cyniczny szaleniec. Przyznaję, że kiedyś lubiłam drzewka, zdobiące Trump Tower. Wtedy nie wiedziałam, że ten dwustumetrowy wieżowiec powstał na miejscu eleganckiego domu towarowego Bonwit Teller z 1895 roku, a do jego burzenia agresywny deweloper zatrudnił nielegalnych imigrantów z Polski. Nie oszczędzili nawet płaskorzeźbionych dekoracji. Ale tak naprawdę wracam do miasta, gdzie doskonale świadoma swojej obcości, zawsze czuję się na miejscu.
Renata Gorczyńska Nobel prawie w garści
Lata temu miałam niezwykle plastyczny sen: przyśniło mi się, że dostałam Nagrodę Nobla. Z dziedziny literatury, rzecz jasna. Przecież nie z fizyki. To jakoś złożyło się w czasie, gdy Miłosz odbierał swojego Nobla, a ja mu wtedy sekretarzowałam. Z pewną żenadą odbierając medal, dyplom (i czek), dziękowałam Komitetowi Noblowskiemu, że mnie uwzględnił, choć dotychczas nic jeszcze nie napisałam. Zduszonym głosem dodałam, że traktuję to jako przyznanie mi nagrody awansem i że się postaram na nią zasłużyć. C.b.d.o.
Beata Bolesławska-Lewandowska Kim była Scarlett Panufnik?
O pierwszej żonie Andrzeja Panufnika wspomina się zwykle jedynie przy okazji rozważań na temat okoliczności jego wyjazdu z Polski w 1954 roku. Wiadomo, że pomogła kompozytorowi wydostać się z Polski, a następnie razem zamieszkali w Londynie. Małżeństwo wkrótce jednak zakończyło się rozwodem, a Panufnik wspominał je na tyle źle, że planował nigdy więcej się nie żenić…
Janusz Majcherek Przygoda z Fredrą
Fredro stoi w otchłannej głębinie starego, chyba jeszcze przedwojennego grzmota, wyjąłem pierwszy rząd tomów, a potem drugi, dziwiąc się przy okazji, że odkrywam książki, o których zapomniałem albo takie, które – przekonany, że ich nie posiadam – kupiłem ponownie w antykwariacie lub na Allegro. W trzecim rzędzie, zgodnie z przewidywaniami, krył się Fredro w charakterystycznym ciemnozielonym płótnie. Wyjąłem, obejrzałem i ze zdumieniem stwierdziłem, że jest niekompletny. „A to szelma” – jak mówi Krapp w Ostatniej taśmie Becketta – byłem przekonany, że mam całość, a tu dziury i braki, i to akurat wyparowały te tomy, na których właśnie mi zależało (wiersze i proza). Gdzie się podziały, psiakrew?
Anna Arno Sztuka nie jest tego warta
On był już uznanym poetą, z nagrodą Pulitzera na koncie. Ona słynęła z bezwzględnych recenzji i cierpkiego poczucia humoru. Hardwick z otwartymi oczami związała się z Lowellem, który od podstawówki nosił ksywkę Cal – „na poły Kaligula, na poły Kaliban”. Prędko zrozumiała, że rozpalone emocje, brutalne zachowania i ryzykowne decyzje powracały u niego cyklicznie i kończyły się załamaniem. Korespondencję Hardwick z okresu rozstania można podsumować cytatem z wiersza Emily Dickinson: „Wielki ból zastępuje rutyna cierpienia”.
Renata Gorczyńska Układ zamknięty
Jesteśmy świadkami ciekawego zjawiska: czytelników ubywa, książek przybywa. W ciągu każdego tygodnia ukazuje się tak wiele nowych tytułów, że nijak ma się to do statystyk czytelnictwa w ojczyźnie. Przeciętny Polak podobno czyta niespełna jedną książkę rocznie. Skoro tak, to muszą być tacy, którzy pożerają kilkadziesiąt dziennie. Inaczej twarde prawa popytu i podaży nie miałaby tu żadnego zastosowania.
Adam Szczuciński Za zasłoną
Usiadłem na brzegu rzeki. Stare Monterchi wisiało nade mną w górze. Wodę w rzece co chwilę mąciły przepływające dostojnie wielkie ryby. Myślałem o tracącym wzrok Piero della Francesca i o śmierci Wojciecha Karpińskiego, w którą naprawdę trudno uwierzyć. Zdawało się, że on - tak skupiony na innych, oddający własny czas i talent uwielbianym przez siebie artystom - miał jakiś glejt, papiery zapewniające życie długie, bardzo długie. W takich chwilach pocieszeniem są książki, obrazy, freski z uporem niepoddające się władzy Chronosa.
Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
„Księga Przyjaciół” jest czasopismem internetowym. Publikujemy w nim wiersze, szkice, wspomnienia, recenzje książek. Co tydzień „Księga” wzbogaca się o kolejne cztery wpisy zaprzyjaźnionych z nami autorów, którzy zechcieli podzielić się swoimi wrażeniami.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Cenimy państwa prywatność
Cookie settings
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Cookie settings
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Cookies set by Google for logged in users.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

There is no cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

There is no cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Cookie settings