HOME

Księga Przyjaciół

Renata Gorczyńska Wystawa malowanych psów
Lubię pozować do obrazów, a od biedy i zdjęć. Potrafię zastygnąć podobnie jak moi przodkowie, gdy wystawiali zwierzynę. Przednia łapa uniesiona w górę, ogon równolegle do ciała, oczy utkwione w jeden punkt. Z tymi umiejętnościami często byłem wykorzystywany jako model. Trudno się dziwić, skoro jestem taki piękny. Toteż zebrało się tego trochę w moim długim życiu. I wreszcie nastąpiła stosowna okazja, bym się mógł pokazać w całej krasie na wystawie pod nazwą „My i psy; psy i my” w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie.
Elżbieta Lempp Galeria jednej fotografii (4)
Ostatni kadr filmu z 7.4. to zdjęcie instalacji przy skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej - twarz papieża z kirem i zniczami. Następnego dnia wróciłam w to miejsce. Nowy film rozpoczęłam kadrem twarzy papieża, wśród ludzi. Autorem pracy jest Piotr Uklański. Stworzył ją z tłumu 3,5 tysiąca żołnierzy armii brazylijskiej. Wielki format pojawił się, w miejscu przyszłego Muzeum Sztuki Nowoczesnej, w marcu 2005.
Jan Zieliński Dwaj prekursorzy
W odróżnieniu od podgenewskiego Ferney Woltera czy La Brède Monteskiusza w Uładówce Potockiego, nie ma już domu, w którym mieszkał i zakończył życie; nie wiadomo nawet dokładnie, w którym miejscu stał. A jednak wciąż wypływają dokumenty i prace plastyczne, które pozwalają takie wymarzone muzeum Jana Potockiego zwizualizować. [...] Po obejrzeniu wystawy Goyi w Riehen wierzę, że wystawa, przedstawiająca biografię i twórczość Jana Potockiego jest możliwa. I że sporo miejsca – obok niezwykle ciekawych i wciąż wypływających na światło dzienne rysunków samego Potockiego – zajmą na niej prace hiszpańskiego prekursora nowoczesności.
Eva Hoffman Japonia
Ceremonia herbaciana jest wspaniała we wszystkich szczegółach. Kontemplując przedmioty i gesty, które składają się na jej powolny, formalny przebieg, mam wrażenie, że udało mi się wyróżnić szczególną cechę estetyki japońskiej. Odnajduję ją w przedmiotach [...]. Chodzi o osobność, wyodrębnienie, zamknięcie każdego przedmiotu w jego własnej przestrzeni. Dzbanek ustawiony na półce – sam, bez żadnych innych przedmiotów, pięknie przycięte bonsai, gdzie każda gałązka jest osobna od pozostałych, ceremonialna urna w ogrodzie, otoczona pustą przestrzenią. To sprawia, że każdy przedmiot zostaje wyodrębniony, ma cichą moc. [...] Zastanawiam się, czy pełen szacunku dystans pomiędzy ludźmi, który wyczuwam w stosunkach nie tylko pomiędzy obcymi, ale również pomiędzy przyjaciółmi i kolegami z pracy, ma to samo źródło – wynika z poczucia, że każde stworzenie i każdy przedmiot, każda osoba jest pełnią sama w sobie i że „granice” danej osoby należy raczej przestrzegać niż przekraczać.
Renata Gorczyńska Konferencja Miłoszowska w Chicago i na świecie
Na tle płonącej menory Miłosz zaczął czytać swoje wiersze: "Campo di Fiori", "Biedny chrześcijanin..." potem inne, wszystkie w przekładzie na angielski. Wtedy z sali podniosły się głosy: „Prosimy, niech pan czyta po polsku, większość z nas rozumie polski. Chcemy usłyszeć je w naszej wspólnej mowie!”. I Miłosz przeszedł na polski. Zawsze mnie dziwiło, jak jego osobowość się zmieniała, gdy czytał w obcych językach. Po polsku miał niepojętą moc, po angielsku i francusku odnosił się jakby z pewnym dystansem do swojej twórczości.
Elżbieta Lempp Galeria jednej fotografii (3)
- Zabawne - ta myśl, z pewnością, popchnęła mnie do zrobienia zdjęcia w Rzymie, w kwietniu 2012. Przy Koloseum, w grupce turystów z Azji, mężczyzna stał przed Łukiem Konstantyna i patrzył w tablet. Jakby to, co widział na ekranie, było bardziej prawdziwe.
Agnieszka Kania Skaza
W letnią noc roku 1938 rozległ się przeciągły dzwonek do drzwi. Antoni Wassing wyskoczył z łóżka; pewnie ktoś zachorował. Usłyszał łomot i trzask rozbitych szyb. Było ich sześciu, jeszcze chłopców. Rudego poznał, kiedyś wyleczył go z kokluszu. Z wrzaskiem wpadli do salonu. Ktoś bębnił w klawisze fortepianu, ktoś grzmotnął klarnetem o blat stołu. Wyrzucili książki z regałów i zerwali ze ścian grafiki. Rozsypali się po jadalni, przewrócili srebrne kandelabry podtrzymywane przez chochliki, strącili z kominka zdjęcia rodzinne, podeptali dwie żony doktora: zmarłą Karolinę i jej siostrę Paulinę (7 lutego 1943 roku zostanie zamordowana w Terezinie). Kopnęli zegar z kukułką, potrącili marmurowego aniołka, wywlekli na środek witrynę pełną porcelanowych figurek: Dawidów, faunów i sylenów, Persefon, nimf i syren.
Marcin Sabiniewicz Szałamow dzisiaj
Szałamow pisze po śmierci swoich marzeń i planów, swoich uczuć, XIX-wiecznego humanitaryzmu. Żebyż to jednak była jedna śmierć! Ale umieraniu na Kołymie nie ma końca, śmierć czujnie wypatruje nowych oznak upartego życia, żeby je zawłaszczyć. [...] Nic w obozie nie jest takie, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Chęć życia prowadzi do śmierci – własnej, duchowej, i innych, których trzeba bić, pozbawiać jedzenia, żeby się samemu ratować. Najlepsi, najodważniejsi rozumieją to szybko i wyciągają wnioski.
Anna Arno O kąpielówkach po sezonie
Młody mężczyzna ze skromnie odwróconym spojrzeniem manipuluje przy białym pasku. Pasek oddziela wyciętą na plecach, pasiastą koszulkę od ciemnych slipów. Uczesany gładko, z przedziałkiem, model jest ikoniczny, posągowy. Jego kostium to ostatni krzyk mody: ściśle przylegający do skóry, pozostawia pływakowi swobodę. [...] Dziś trudno sobie wyobrazić wełniany kostium kąpielowy. Ale taki właśnie ma na sobie Robert Redford jako Jay Gatsby w filmie z 1974 roku. Czy Wielki Gatsby „pływał”, czy raczej zażywał kąpieli? To dwuznaczne, szczególnie, jeśli przypomnimy sobie zwłoki Gatsby’ego, „pływające” twarzą w dół w basenie. W podobnym, jednoczęściowym pasiastym kostiumie paraduje bohater "Śmierci w Wenecji" Viscontiego.
Beata Bolesławska-Lewandowska Zygmunt Mycielski „List z Paryża”
Cóż stąd, że ktoś gra, a inny pisze, gdy to jest gdzie indziej? Trzeba by posłać żywy dźwięk, posłać całe inne życie, myślenie, choćby nuty. A tymczasem mogę posłać tylko żywioł słowa, który tu tak kochał Mallarmé i dzisiaj Valéry. I w ogóle, oni wszyscy tutaj. Tak bardzo, że lubią powtarzać: „wiersza nie pisze się ideą, ale słowami.” I to nie ma nic wspólnego z futurystyczną onomatopeją.
Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
„Księga Przyjaciół” jest czasopismem internetowym. Publikujemy w nim wiersze, szkice, wspomnienia, recenzje książek. Co tydzień „Księga” wzbogaca się o kolejne cztery wpisy zaprzyjaźnionych z nami autorów, którzy zechcieli podzielić się swoimi wrażeniami.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Autorzy
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek