fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Anna Arno Charles I. Minott. In Memoriam
Charles był uczniem Erwina Panofsky’ego i kolegą Jana Białostockiego. W dawnej tradycji cechowej, nauczyciela i ucznia łączyły rodzinne stosunki. Z dumą myślałam, że dzięki niemu zostałam „wnuczką Panofsky’ego”. Mówił, że „diabeł tkwi w detalach”. Pewnie dlatego Charles nie skończył artykułu: chciał go jeszcze cyzelować, wygładzać, sprawdzić coś w przypisach i bibliografii.
Robert Morgan Josif nigdy nie był w tym domu
Ileż to razy widuję ludzi fotografujących tablicę upamiętniającą Josifa Brodskiego na kamiennym murze domu z ogrodem na Zattere lub czytam o niej w najróżniejszych publikacjach. Znałem właścicieli tego domu i bywałem w nim często. Mój przyjaciel, Josif, nigdy tam nie był.
Piotr Kłoczowski Weneckie strony
Wracam ostatnio do ostatnich tomów (XI i XII) "Pism zebranych" Gustawa Herlinga-Grudzińskiego w czytelnikowskiej edycji Zdzisława Kudelskiego. To ostatnie zapisy "Dziennika pisanego nocą" przeplatane opowiadaniami, tak jak chciał autor "Księcia niezłomnego". To była jego „forma bardziej pojemna”, szczęśliwie zachowana w tej wspaniałej edycji. Zatrzymałem się przy zapisie lektury weneckiej książki Ewy Bieńkowskiej wznowionej ostatnio przez wydawnictwo Próby.
poczta redakcyjna „Skylla i Charybda”
Tego roku przyjechał do Skylli tercet smyczkowy żeński. Uległem panice, prześladowała mnie myśl, że jak tylko syreny skończą grać, odstawią ostrożnie instrumenty i pożrą słuchaczy. Wśród zatroskanych spojrzeń, matka wyprowadziła mnie z sali.
Robert Papieski Mój Ennio
Dzisiaj, gdy słyszę ścieżkę dźwiękową do filmu Sergio Leone, wyłania mi się z pamięci skromnie umeblowany pokój i zasłuchani młodzi ludzie pijący kawę, cicho podgryzający ciastka. Ciastka i muzyka – słodycz pomnożona przez samą siebie, słodycz w pustym brzuchu, słodycz w pustej duszy. Nie doceniłem wówczas tego zdarzenia jak należało, teraz dopiero przepełnia mnie wdzięczność dla Radzibusa, bo dał mi godzinę szczęścia z opóźnionym zapłonem.
Świadectwa Grzegorz Moroz „Paralaksy Patricka Leigh Fermora i Nicka Hunta”
Patrick Leigh Fermor zmarł sześć miesięcy przed podróżą Hunta. "Pieszo lasami i nad wodą" jest więc rodzajem spóźnionego listu wysłanego do podziwianego pisarza. Hunt stwierdza, że jego zaciekawienie Paddym nie jest jednak biograficzne, że nie próbuje być jego współczesnym odbiciem, że ciekawi go jedynie podróż Fermora i różnice pomiędzy nią, a jego własną wędrówką.
Krzysztof Czyżewski O godności ubóstwa. Wspomnienie Bronisława Geremka w rocznicę śmierci
Kultura mieszkańców Fezu znała rozróżnienie na nędzę (z której ludzie powinni starać się wydobyć poprzez międzyludzką solidarność, bo nędza poniża człowieka), i ubóstwo, które nie odbiera człowiekowi godności, jest innym sposobem życia, równoprawnym pod wspólnym dachem nieba. Może zbytnią przesadą byłoby stwierdzenie, że losy przyszłości świata zależą od tego, na ile uda się nam przywrócić godność ubóstwu, ale coś mi mówi, że przynajmniej jeden z diabłów naszej przyszłości jest w tym pogrzebany.
Marian Sworzeń Głos pisarza
15 lipca 1927 roku doszło w Wiedniu do zdarzenia, które Elias Canetti zapisał w swojej twórczości i na zawsze zachował w pamięci. Mógłbym je już teraz przedstawić jego słowami, ale zostawiam to na później – na razie sięgam po polskie gazety z tamtego czasu.
Renata Gorczyńska Zjadam Paryż
Obżarstwo nie popsuło mu figury, bo nie miał wiele do stracenia. Po prostu jeszcze bardziej urósł mu brzuch, a tyłek przybrał kształt dwóch balonów; wyobrażam sobie Lieblinga na kształt maskoty Michelina. Niemniej jednak w oczach jednej z francuskich przyjaciółek, panny à la jambe légère, by użyć staroświeckiego idiomu, był passable, czyli „uchodził w tłoku”. Był uroczy, błyskotliwy, z poczuciem humoru i darem obserwacji. A do tego hojny i owiany legendą reportażysty tygodnika „New Yorker”, który od lat przejawiał słabość do swoich korespondentów w Paryżu i systematycznie publikował ich relacje.
Piotr Mitzner Palimpsesty, demony i zapach wolności
Papieski uprawia nie byle jaką literaturę i nie wiem, czy ma jakieś konszachty z biesami, w każdym razie efekty są zachwycające, zarówno w tłumaczeniach, jak i w eseistyce. W "Rosyjskim sporze" mam wiele scen świetnie napisanych, olśniewających. Moja ulubiona to odjazd Gogola dyliżansem z Rzymu. Jest tu przestrzeń, ruch, a nawet smak wziętych na drogę słodkich bułek nadziewanych owocami.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Warto również przeczytać...