HOME

Księga Przyjaciół

Agnieszka Papieska Katorga Flauberta i harfa George Sand
George Sand dziwiła się mękom pisarskim Flauberta. „Co do stylu, to nie przywiązuję do niego takiej wagi, jak Pan. Wiatr trąca struny mojej harfy, jak mu się podoba” – przyznaje beztrosko i udziela młodszemu o siedemnaście lat pisarzowi takiej oto rady: „Powinien Pan wpuścić czasem wiatr na swoje struny. Wydaje mi się, że zadaje Pan sobie za wiele trudu”. Wśród wszystkich chybionych porad, jakimi jeden pisarz może obdarzyć drugiego, tej przypada miejsce pierwsze, albowiem dla Flauberta dobrze pisać znaczyło – wedle znanej formuły Buffona – to samo, co dobrze myśleć, dobrze czuć i dobrze czynić. „Troska o zewnętrzne Piękno, którą mi Pani wyrzuca, jest moją metodą. Kiedy odkryję brzydki asonans czy powtórzenie w którymś z moich zdań, mam pewność, że zabrnąłem w Fałsz […]. Mając jasną ideę, zawsze znajduje się słowo”.
Katarzyna Kuczyńska-Koschany Pod tlenem – 55 sonetów (XVI)
To mój ulubiony sonet. Powiedzmy: jeden z tych dla mnie samej najważniejszych. Z tych, które były od początku, od pierwszej lektury Rilkego. W zawołaniu niemożliwym: „Tanzt die Orange” – „(Za)tańczcie pomarańczę” jest kwintesencja takiego ruchu ciała, jakiego ruchem słowa jest wiersz. Punkt esencjonalny. Ruch więcej czy ruch mniej byłby naruszeniem kunsztu. I naruszeniem sensu.
Świadectwa Aleksander Smolar „Książka mojego ojca”
To była jedna z najważniejszych książek mojego życia. Nie dlatego, że ma jakieś szczególne walory literackie – chociaż jest dobrze napisana. Jest dokumentem, świadectwem czasów Zagłady. Jest również świadectwem dzielności, bohaterstwa zbiorowego i bohaterstwa konkretnych ludzi, które mój ojciec pieczołowicie wydobywał z własnej i innych pamięci. Książka ta była dla mnie ważna, bo dotyczy mojego ojca, który nie lubił mówić o swoich zasługach. [...] Książka ojca pozwalała mi bronić się, bronić własnej samooceny, oceny moich najbliższych i ogólnie Żydów przed degradującym obrazem żydowskiej bezsilności, braku woli walki, wręcz żydowskiego tchórzostwa.
Zygmunt Mycielski Dwa spotkania z Wagnerem
Myślę o bramie do willi Wahnfried, o Sencie i Morzu Północnym, o przewalającym się morzu muzyki Wagnera, bogatym, napęczniałym od rozsadzającego je dźwięku, o tym narodzie, wśród którego spędziłem pięć lat, dziwnych, trupich lat, w ciągu których wspinałem się myślą aż po pasyjne arie, ,,Erbarme dich”. Cosima, Izolda, Senta, tristanowe pieśni do słów Matyldy Wesendonck, i ta zimna sień, z ciepłą głową pieska — co by na to stary Wagner powiedział, co by powiedziała Cosima?
Wojciech Kass List do niepoznanego poety (VIII)
Słowa są starsze i większe, gdyż kryją w sobie znaczenia, jakie nadawali im nasi przodkowie, a które wyparowywały w ciągu wieków, bo duchowe życie i przynależne tej duchowości obrzędy, raz prędzej, raz później odstawiane były przez tzw. postęp do rzędów zjawisk nieprzydatnych, gdzie marniały, przybierając formy skorup bez treści. Przedstaw Pan sobie, ile ludzkich istot mówiło przed Panem słowami, którymi dzisiaj się posługujemy, dzięki nim działając i budując swoją tożsamość. Słowo łączy nas z poprzednikami, naprowadza na rozmowę z nimi. Słowo pozostaje narzędziem poznania i opisu czasu, w którym żyli ci, co odeszli, w słowie to myśl i symbole tego czasu, idee i programy, marzenia i sny, proroctwa i fantazje znajdowały swoje mniej lub bardziej wyraźne odbicie.
Jakub Dolatowski Równianka
Równianka - słowo celne, gdy wziąć pod uwagę desygnat – bukiet z kwiatów zebranych w pęk i stojących ściśle jeden przy drugim, co daje gęsto utkaną, jednorodną i właśnie – równą, choć nieco wypukłą powierzchnię kwiatów. [...] Dla przypomnienia, Mickiewicz i Słowacki: „Zosia tańczy wesoło […] w zielonej sukience, / ustrojona w równianki i w kwieciste wieńce”; to w księdze "Kochajmy się", przez Krzyżanowskiego objaśnione bardzo krótko, ale i zbyt szeroko, bo jako nieokreślona bliżej „wiązanka, bukiecik”; i w "Balladynie": „…a w kosach równianka / nie z białych róż, ze złotych”; może piękniej niż u Zosi, bo Balladyna równianek nie przypięła do sukni, ale, czyniąc ozdobę bardziej cielesną – wplotła w warkocze.
Annemarie Schwarzenbach Spotkanie z dżunglą
Podczas takiej podróży można poznać prawdziwy strach. [...] Wędrówka, godzina po godzinie, wiodąca coraz dalej, przypomina jazdę po dnie morza. Tępej ciszy nie przerywa poruszenie wiatru ani światła; zieleń, zazwyczaj orzeźwiająca, przytłacza i pragnie się ujrzeć pasmo białej pustyni, odnogę morza, żółty step lub mleczną drogę na plandece nieba. Na skraju ścieżki, między zwęglonymi pniakami drzew stoją kryte słomą chaty. Mężczyźni drzemią rozłożeni na niskich koziołkach, a przy ogniskach kucają kobiety przytrzymujące na piersiach opatulone w chusty niemowlęta. Pod koła naszego wozu na oślep wpadały dzikie psy o głowach jak nietoperze.
Beata Bolesławska-Lewandowska „Świat wczorajszy”. Galicja w zapiskach Zygmunta Mycielskiego
Zygmunt Mycielski nie opublikował nigdy autobiografii, kilka razy podejmował jednak próby pisania wspomnień – niezależnie od zapisywanych dzienników (z których cztery tomy powojenne zostały po jego śmierci opublikowane). Pośród zachowanych w archiwum kompozytora materiałów znajduje się nieukończony "Pamiętnik", pisany najprawdopodobniej na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych, nigdy nie ogłoszony, a obecnie udostępniony na portalu mycielski.polmic.pl. Pamiętnik ten w wielu aspektach pozostaje podobny do Zweigowskiego zapisu „świata wczorajszego”, w którym dorastał przyszły kompozytor.
Teresa Tomsia Julia Hartwig i Artur Międzyrzecki – „poezja uosobiona”, „kultura uosobiona”
Julia Hartwig pozostawia nas z pytaniami o źródła kultury, o korzenie poetyckiego zdania. Była wierna literaturze i etosowi humanisty żarliwie poznającego świat, wznoszącego się ku metafizyce, ku niewiadomemu. Jej wiersze – powstające na styku snu i wyobraźni, obserwacji i wizji, przeobrażania rzeczywistego w metaforyczne słowo – będą miały swoje kontynuacje i zaprzeczenia, bez nich nie byłoby dalszych inspiracji, innego spojrzenia. Wszystkie poetyckie i filozoficzne przesłania, listy, wyrazy przyjaźni i zrozumienia dopominają się odpowiedzi, dialogu, dalszych poszukiwań i kolejnych pytań o sens sztuki, jej miejsca w ocalaniu człowieka wyrosłego na gruncie klasycznej kultury. Podziwiałam, jak Julia Hartwig panowała nad emocjami, ceniłam umiar, skupienie, harmonię w stylu jej zachowania i siłę poetyckiej frazy, gdzie w poruszający sposób mieszało się szczęście z cierpieniem, w proporcjach danych mistrzowską ręką.
Jerzy Stempowski Korespondencja z Krystyną Marek (5)
Ojczyzny dzisiejsze wymagają od swych obywateli tyle służby, dyscypliny, posłuszeństwa, że nie każdy to dobrze znosi, zwłaszcza na wieczne czasy. Dobrze więc jest może mieć jeszcze w zapasie ojczyznę trochę nie z tego świata, jak Atlantyda pochłonięta przez flukta, istniejącą już tylko w pamięci i wierszach, która może nawet do niejednego zobowiązuje, ale już nie wysyła do obozów koncentracyjnych, nie wydaje kartek żywnościowych i nie każe płacić podatków. [...] Zawsze uświadamiałem sobie, że moja ściślejsza ojczyzna jest dniestrowym jarem, stepem porosłym burzanem z kurhanami, słowem, rzeczą istniejącą już tylko w mojej pamięci, i to mnie zawsze uspakajało i pozwalało jeszcze raz próbować zmiennej szansy. Może nawet pamięć takich odległych i niepotrzebnych na pozór rzeczy pozwala czasami odzyskać utraconą równowagę i znaleźć wyjście z takich sytuacji, które na pierwszy rzut oka już wyjścia nie mają.
Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
„Księga Przyjaciół” jest czasopismem internetowym. Publikujemy w nim wiersze, szkice, wspomnienia, recenzje książek. Co tydzień „Księga” wzbogaca się o kolejne cztery wpisy zaprzyjaźnionych z nami autorów, którzy zechcieli podzielić się swoimi wrażeniami.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Autorzy
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek